Anastasi o sytuacji finansowej klubu. "Przed sezonem było dramatycznie"

WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Andrea Anastasi
WP SportoweFakty / Monika Pliś / Na zdjęciu: Andrea Anastasi

Jak przyznaje Andrea Anastasi, sytuacja Projektu Warszawa "była dramatyczna". Teraz pojawiły się pogłoski o tym, że klub może być królem polowania na rynku transferowym przed kolejnym sezonem. - Mamy duży potencjał, także na przyszłość - mówi dla WP.

Warszawski Projekt w tym sezonie spisuje się znakomicie. To jedyna drużyna, która urwała punkty zarówno Grupie Azoty ZAKSIE Kędzierzyn-Koźle oraz Jastrzębskiemu Węglowi. Zresztą z tymi drugimi aktualnie walczą o pozycję wicelidera tabeli PlusLigi.

Jednak pod koniec zeszłego sezonu sytuacja finansowa zespołu była fatalna. O tym, jak klub sobie poradził w trudnej sytuacji, ale także o urazie Petkovicia, trudnych wyborach na pozycji rozgrywającego oraz walce w Lidze Mistrzów porozmawialiśmy z trenerem warszawskiej drużyny, Andreą Anastasim.

Arkadiusz Dudziak, WP SportoweFakty: Przegrywaliście już 1:2, ale zdołaliście wykaraskać się z kłopotów i ostatecznie pokonaliście GKS Katowice. Co się zmieniło na przestrzeni czwartego i piątego seta?

Andrea Anastasi, trener Projektu Warszawa: Zaczęliśmy bardzo dobrze prezentować się w bloku, mieliśmy dobrą organizację systemu blok-obrona. W niedzielę nie graliśmy za dobrze w ofensywie. Trochę brakowało nam Igora Grobelnego, który odczuwał zmęczenie. To jednak normalne, w końcu gramy co 3-4 dni. To nie takie łatwe utrzymywać regularność.

ZOBACZ WIDEO: Jest na ustach całego świata. Co za gol!

W całym meczu mieliśmy aż 21 bloków, do tego dołożyliśmy 25 obron. Niestety, w tym spotkaniu nie byliśmy tak dobrzy w polu serwisowym, w ofensywie. To normalne w fazie zasadniczej, że może przydarzyć ci się trudny mecz. Zwłaszcza w Katowicach, GKS gra znakomicie u siebie. Wiele drużyn już tutaj przegrało. Najważniejsze, że zdołaliśmy zwyciężyć.

Za wami już prawie połowa sezonu. Jest trener zadowolony z wyników?

Tak. Oczywiście są rzeczy, które moglibyśmy poprawić, ale też trochę nie mieliśmy szczęścia. Straciliśmy Dusana Petkovicia na dłuższą chwilę, chociaż jego zmiennik Michał Superlak prezentuje się znakomicie. Ostatnie trzy tygodnie mieliśmy trudności z treningami. Na mecz Ligi Mistrzów do Moskwy polecieliśmy tylko w dziesięciu, z jednym rozgrywającym. Trening stał się mniej ważny, co nie jest dobre.

Jednak zdołaliśmy sobie z tym poradzić. Także w niedzielę wykaraskaliśmy się przecież z trudnej sytuacji w Katowicach. Ostatecznie mamy na swoim koncie 9 zwycięstw w 12 meczach.

Przed sezonem było dużo pogłosek o problemach finansowych Projektu. Jak sytuacja wygląda teraz?

Przed sezonem było dramatycznie. Teraz jest perfekcyjnie. Nie mamy żadnych problemów finansowych, klub pracował nad budżetem bardzo dobrze. Kiedy do klubu przyszedł nowy właściciel (Grzegorz Pawlak - przyp. red.), spłacił długi, oddał pieniądze wszystkim. Mamy duży potencjał, także na przyszłość. Musimy o tym porozmawiać z Piotrem Gackiem.

Niektórzy dziennikarze wskazują, że należy się spodziewać mocnych wzmocnień na przyszły sezon.

Jak na razie muszą podpisać ze mną kontrakt na przyszły sezon i to jest moje główne zmartwienie (śmiech). Jeśli to się stanie, będę myślał o wzmocnieniach.

Przed sezonem wielu komentatorów wskazywało, że ma trener w składzie dwóch rozgrywających prezentujących podobny poziom. Wygląda na to, że Angel Trinidad wygrał rywalizację, a Jay Blankenau będzie rezerwowym. Skąd ta decyzja?

W tym momencie to lepsze dla drużyny. Pozostali zawodnicy lepiej grają z Angelem. Pracujemy codziennie z tymi chłopakami. Dla Jaya nie jest wcale tak łatwo na początku zaadaptować się do drużyny, na której spoczywa presja. To jednak bardzo dobry rozgrywający i jestem pewny, że pomoże drużynie.

Angel w tym sezonie prezentuje znacznie lepszą formę niż w poprzednim. Pokazuje przywództwo na boisku. Wprawdzie musiałem dać mu w niedzielę trochę odpocząć, ale miał ciężki tydzień, bardzo dużo czasu spędził na treningach.

Wspomniał trener o urazie Dusana Petkovicia. Jak wygląda sytuacja serbskiego atakującego?

On nie ma szczęścia w tym sezonie. Po koronawirusie stracił 3-4 kilogramy, a pamiętamy, że to bardzo masywny, siłowy zawodnik. Po tym jak wrócił po chorobie, zagrał dobry mecz przeciwko zawiercianom. Grał stabilnie. Jednak pod koniec trzeciego seta przydarzył mu się problem z plecami. Niestety po tym spotkaniu nie trenował już z drużyną. Teraz już wszystko jest w porządku, ale nie chcieliśmy ryzykować. Nie byłoby to zbyt mądre. Superlak jednak pokazał, że jest wartościowym zastępstwem.

Igor Grobelny w zeszłym sezonie przebojem wdarł się do wyjściowej szóstki, wygryzł z niej mistrza świata Artura Szalpuka. W tym już jest pełnoprawnym podstawowym zawodnikiem, do takiej roli też był szykowany. Jak ocenia trener jego dotychczasową postawę w sezonie?

Tak, on ma na swoim koncie znakomity sezon. Jedynie w niedzielę w Katowicach zagrał troszkę słabiej. Rozmawiałem jednak z nim w trakcie meczu, żeby się tym nie martwił. Mówiłem mu, że czasem może się zdarzyć gorszy mecz. "Nie możesz grać w każdym meczu jak szalony" - powiedziałem mu. W końcówce wszedł Jan Fornal, który dał znakomitą zmianę i zdołaliśmy wygrać w Katowicach.

Wróćmy jednak do meczu z Dynamo Moskwa. Wygrywaliście 2:0, ale przegraliście po tie-breaku na otwarcie Ligi Mistrzów. Co się wtedy stało?

To był bardzo ciężki mecz. Tamci zawodnicy mają bardzo dobre warunki fizyczne. Ich rozgrywający, Paweł Pankow, gra bardzo szybkie piłki. Nie jestem zły na tę porażkę, walczyliśmy do samego końca i na koniec rywale okazali się lepsi. Na początku zaskoczyliśmy ich swoimi taktycznymi rozwiązaniami. Później połapali się, co mają robić i wygrali. Nie mam jednak żalu do swoich zawodników.

W środę zagracie po raz kolejny w Lidze Mistrzów, tym razem przeciwko Ziraatowi Bankasi Ankara. Nie zanosi się na łatwy mecz.

To bardzo dobra drużyna. Mają Atanasowa, który prezentuje się bardzo dobrze, Camejo, którego nikomu nie trzeba przedstawiać, Ter Maata, który jest atakującym i Roberto Santilliego na ławce trenerskiej. Musimy wejść w to spotkanie zmotywowani.

Czytaj więcej:
Elementy thrillera w meczu klubu Malwiny Smarzek
Były gracz uderza w mistrza Polski. "Witałem się podaniem ręki, a ktoś się odwracał i krzywił twarz. Mam dość Polski"

Źródło artykułu: