Marokańczyk Mohammed Al Hachdadi był jednym z graczy, którzy przyczynili się do odzyskania po 17 latach przez Jastrzębski Węgiel tytułu mistrza Polski. Jednak po zakończeniu sezonu opuścił PlusLigę, a nieco ponad pół roku później skierował w swój były zespół mocne wyrazy niezadowolenia.
30-letni siatkarz udanie rozpoczął fazę play-off, ale z czasem, chociaż zaczynał każdy mecz w wyjściowym składzie, z biegiem spotkań udanie z ławki rezerwowych zastępował go Jakub Bucki.
- Rozpoczął się ramadan. W pierwszej rundzie graliśmy z Zawierciem, wygraliśmy 3:0 i 3:1. Zostałem MVP tych meczów. W półfinale z Warszawą zdobyłem 25 punktów i wygraliśmy 3:2. Po tym meczu podszedł do mnie Lukas Kampa i mówi: "Słyszałeś najnowsze wieści? Klub powiedział, że jest ze mnie zadowolony i że przedłuży mój kontrakt o kilka lat, a ostatecznie po cichu na kolejny sezon podpisano umowę z Toniuttim" - na tym informacja się nie skończyła.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: wzruszające sceny. Nagranie polubiło już ponad milion osób!
- Chciałem go wesprzeć: "Tak się nie robi". A on kontynuuje: "Wiesz, co jeszcze? Umowa Toniuttiego mówi, że wraz z nim przychodzi Stephen Boyer" - dalej relacjonuje atakujący w wywiadzie udzielonym dla rosyjskiego BO Sport.
- To było jak wbicie noża w plecy. Powiedziałem sobie: "Skoro klub nie dba o ciebie, pomyśl o sobie". Skupiłem się na ramadanie, postępując zgodnie z tym, co mówi mi moja religia. Mam dość Polski. To był najgorszy rok w mojej karierze pod względem tego, co działo się w zespole - przyznaje.
Jak się okazuje, nie tylko planowane ruchy transferowe nie spodobały się Marokańczykowi, który do Polski trafił po sezonie w brazylijskim Funvicu Taubate.
- Dostałem telefon od Luka Reynoldsa, którego poznałem we Francji. Właśnie został trenerem jastrzębian i widział mnie w swojej drużynie. W Polsce szybko doszedłem do formy i zrzuciłem nadwagę. Rozpoczął się sezon. Otrzymałem kilka nagród MVP. Wydawało mi się, że zespół zareagował na to z zazdrością. Na zasadzie, że przyszedł jakiś facet z Maroka i skupił na sobie całą uwagę. Jesteśmy Polakami, jak on może być lepszy? Tak nie może być! - zwierza się w wywiadzie.
- Nie lubili mnie, były między nami nieporozumienia. W zespole było dwóch zawodników z zagranicy - ja i Francuz Yacine Louati - i właściwie to trzymaliśmy się z dala od reszty zespołu - wspomina Al Hachdadi.
- Nie zapraszano nas na obiady, nie zapraszano nas na kawę. Nikt nie zapraszał nas do gry w karty, gdy jeździliśmy na wyjazdy. Wyglądało to tak, jakbyśmy dla reszty nie istnieli. Na przykład rano witałem się z kimś przez podanie ręki, a ten ktoś po chwili się odwracał i krzywił twarz. Co to miało być? Zrobiłem ci coś złego? Wykonuję swoją pracę, pomagam zespołowi i nienawidzicie mnie za to? - uderza dalej.
- OK, uspokoiłem się, odciąłem od tej sytuacji i skupiłem się na grze. Trener Reynolds został zwolniony, za niego przyszedł Andrea Gardini. Sytuacja w drużynie trochę się poprawiła i ostatecznie sezon zasadniczy skończyliśmy na drugim miejscu - relacjonuje.
Mohammed Al Hachdadi w PlusLidze wystąpił w 30 meczach, zdobył 438 punktów i był najlepiej punktującym swojej ekipy. Obecnie reprezentuje Biełogorie Biełgorod. To jeden z najbardziej utytułowanych klubów rosyjskiej Superligi, jednak w ostatnim sezonie zajął on ostatnie miejsce.
- Chciałbym przywrócić Biełogorie na wcześniejszą pozycję. Przed podpisaniem umowy modlę się, a po modlitwie przychodzi do mnie we śnie odpowiedź, czy tego chcę, czy nie. Były telefony z Resovii i Warszawy, ale coś mi podpowiedziało: "Mohammed, chcesz grać w Biełogorie" - tłumaczy kulisy swojego transferu do Rosji były gracz mistrzów Polski.
Czytaj również:
Kolejne pożegnanie w #Volley Wrocław. Liderka zespołu podjęła zaskakującą decyzję
Znakomity mecz Leona w Serie A. Spotkanie storpedowane przez koronawirusa