Sparaliżowani nie potrafią odczarować własnej nowej hali. "Brakuje nam luzu, jesteśmy za bardzo spięci"

WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Jakub Bednaruk
WP SportoweFakty / Tomasz Fijałkowski / Na zdjęciu: Jakub Bednaruk

Cerrad Enea Czarni nie potrafią wygrać w nowej hali Radomskiego Centrum Sportu. Tym razem otrzymali srogie lanie od GKS-u Katowice. - Musimy poradzić sobie z emocjami i zrzucić ten "plecak", z którym zawodnicy sobie nie radzą - mówi Jakub Bednaruk.

Na zakończenie 20. kolejki PlusLigi Cerrad Enea Czarni przegrali przed własną publicznością z GKS-em Katowice 0:3. Wojskowi nie odnieśli jeszcze zwycięstwa w hali Radomskiego Centrum Sportu. Przed ponad dwoma tygodniami ulegli Ślepskowi Suwałki, również w trzech setach.

W nowej hali wychodzą na boisko sparaliżowani

- To jest praca na żywym organizmie. Wydaje się, że gdy wyjeżdżamy z Radomia i udajemy się do Zawiercia czy Warszawy, to mamy uśmiech, radochę z gry, a gdy przychodzimy do tej hali, to jesteśmy bardzo spięci - Jakub Bednaruk przypomniał dwa niespodziewanie wygrane spotkania z kandydatami do medali. - Podobnie było w meczu ze Ślepskiem Suwałki, kiedy wyszliśmy na pierwszego seta sparaliżowani - kontynuował.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: szaleństwo na lotnisku. "Zaniemówiłem"

I tym razem Czarni, podobnie jak przeciwko drużynie z północno-wschodniej Polski, źle "weszli w mecz". - Oczywiście trudno się gra wtedy, gdy rozpoczynasz seta od wysokiego prowadzenia rywali. GKS był lepszy, szkoda tego drugiego seta, ponieważ mogliśmy go wygrać i powalczyć jeszcze w tym spotkaniu - podkreślił trener, nawiązując do przegranej na przewagi (24:26) drugiej odsłony poniedziałkowego pojedynku.

Nie mają luzu

- Musimy sobie poradzić z emocjami - przyznał szkoleniowiec. - Nie mamy luzu, rozmawiałem o tym z chłopakami. Gdy graliśmy w Warszawie i przegrywaliśmy 0:2, to nie było paniki, była walka. Pojechaliśmy do Zawiercia, mieliśmy mnóstwo radości i frajdy - zaznaczył Bednaruk.

W poniedziałkowy wieczór jego podopieczni nie zbliżyli się do GieKSy w trzecim secie. - Bijemy się, patrzymy na tablicę wyników i przegrywamy pięcioma-sześcioma punktami. Nie można powiedzieć, że nie walczymy, czy że się poddajemy, bo chłopaki idą w trybuny po te piłki. Mamy proste sytuacje, jak dogranie piłki, a przerzucamy ją na drugą stronę siatki. Dostajemy asa po taśmie i jesteśmy sfrustrowani - wyliczał trener.

- Na przerwach mało mówiłem o taktyce, a więcej o tym, że brakuje nam luzu. Musimy zrzucić z siebie ten plecak, bo część zawodników sobie z nim nie radzi. Niektórzy grają lepiej na wyjazdach - nie ukrywał.

Martwią również czysto siatkarskie elementy

Skuteczność Czarnych w ataku, zwłaszcza w premierowej odsłonie, była bardzo kiepska. Wynosiła bowiem niespełna 30 procent. - Graliśmy słabiej, przegraliśmy zasłużenie, nie ma o czym gadać. Martwi mnie to, że graliśmy na poziomie 38 procent w ataku po pozytywnym przyjęciu, podczas gdy w Zawierciu na 70 procentach. Jeśli wykorzystujesz pierwszą akcję, to grasz w siatkówkę, jeśli nie, to tak się nie da - zwrócił uwagę szkoleniowiec.

- Jakość nie była najlepsza, ale my musimy mieć frajdę z gry, wtedy będą mieli ją i kibice. Sport to jest radość, stawanie naprzeciwko rywala i wystawianie "klaty", a jeśli tego nie ma, to są takie efekty, jak teraz - zakończył Bednaruk.

Czytaj także:
>> Seria jednostronnych spotkań w Lidze Mistrzyń. Niezwykły set w Stambule
>> Pewne zwycięstwo zespołu Magdaleny Stysiak. Awans do ćwierćfinału Ligi Mistrzyń wciąż niewiadomą

Źródło artykułu: