Polska siatkarka sezon rozpoczęła w Lokomotiwie Kaliningrad, gdzie była jedną z czołowych postaci. Po wybuchu wojny w Ukrainie i rozpoczęciu przez Rosjan inwazji na ten kraj, wielu obcokrajowców zdecydowało się na zerwanie kontraktów i wyjazd. Tak było też w przypadku Malwiny Smarzek. Jednak zanim tak się stało, minęły ponad trzy tygodnie.
Pomogły dopiero zdjęcia z meczu, na których fani Lokomotiwu pozowali z literą "Z" - symbolem poparcia dla rosyjskich wojsk. Zresztą z oświadczenia opublikowanego przez rosyjski klub wynika, że Smarzek nie chciała odchodzić.
O ostatnie tygodnie Smarzek została zapytana przez serwis nowiny24.pl. - To jest pytanie, na które jak odpowiem, to jest źle. Więc ja nie chciałabym tego tematu poruszać, ponieważ nie mam dobrej odpowiedzi na to pytanie. Myślę, że jeszcze przyjdzie czas, żeby sobie wyjaśnić te parę rzeczy, które tam się działy i to nie jest najlepszy moment - powiedziała.
ZOBACZ WIDEO: Tego się nie spodziewała. Problemy Igi Świątek
Tematu wojny w Ukrainie Polka unikała jak ognia. Stwierdziła, że sytuacja jest "tak zaogniona, że nie ma sensu". O wszystkim opowiedzieć chce natomiast wtedy, gdy wszystko się uspokoi. Wtedy będzie to mogła zrobić bez emocji i nie narazi się na "niepotrzebne i impulsywne komentarze".
Gdy została zapytana o zdjęcia z symbolem "Z", na których jej nie było, szybko ucięła temat. - Nie było, bo ja nie popieram tego, ale prosiłam, żeby mnie o to nie pytać - stwierdziła.
Z Lokomotiwem polska siatkarka rozstała się w zgodzie, na czym zależało samej zawodniczce.
- Była bardzo duża presja z kraju, ale też cieszę się, że rozstałam się z nimi w zgodzie, bo nie chcę sobie palić nigdzie mostów za sobą. Jestem osobą, która nie lubi konfliktów, wolę się z każdym rozstawać w zgodzie. Lubię kiedy inni są wobec mnie fair, bo ja zawsze staram się być fair wobec nich - oceniła.
Czytaj także:
Polki prowadzą w rankingach. Najlepsze siatkarki sezonu zasadniczego Tauron Ligi
Trofea zostały we Włoszech. Duży zwrot akcji w finale Pucharu Challenge