Świetna pierwsza odsłona walki o brąz PlusLigi! PGE Skra i Aluron CMC Warta walczyły pięć setów

WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: atakuje Uros Kovacević
WP SportoweFakty / Paweł Piotrowski / Na zdjęciu: atakuje Uros Kovacević

To było długie, choć miłe dla oka spotkanie. Siatkarze PGE Skry Bełchatów przegrali w pierwszym starciu o trzecie miejsce PlusLigi z Aluronem CMC Wartą Zawiercie 2:3 po meczu zawierającym ogromną dawkę emocji.

Trudno powiedzieć, która z drużyn miała większy niedosyt po półfinałach. Zawiercianie prowadzili w rywalizacji do dwóch wygranych z Grupą Azoty ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle już 1-0, ale dwa kolejne mecze przegrali. Z kolei bełchatowianie w rywalizacji z Jastrzębskim Węglem nie ugrali nawet seta. Efekt? Zwolnienie trenera Slobodana Kovaca.

- Kilka lat temu, gdy ostatnio tu grałem, te mecze rzeczywiście były wyzwaniem i teraz też tak będzie - opowiadał przed meczem Facundo Conte, przyjmujący Jurajskich Rycerzy. - Zawsze trudno zmazać niedosyt związany z oczekiwaniami, jakie mieliśmy, a był to awans do finału. Chcemy jednak skończyć sezon z medalem, który byłby niezwykle ważny dla każdego z nas i dla klubu, bo byłby to pierwszy krążek w jego historii - dodał Argentyńczyk.

W pierwszej partii oba zespoły zagrały na dość słabym przyjęciu. U gospodarzy wyniósł on zaledwie 15 procent, zaś u gości był dwa razy lepszy, czyli... nadal mocno przeciętny. Set toczył się raczej pod dyktando przyjezdnych, którego liderem - obok Dawida Konarskiego był Piotr Orczyk. To właśnie pochodzący z Łodzi siatkarz rozpoczął mecz w szóstce zamiast Facundo Conte.

ZOBACZ WIDEO: Myślisz, że masz zły dzień? To spróbuj przebić tego kolarza

Ekipa trenera Igora Kolakovicia dwa razy oddalała się na trzy punkty (12:9 i 20:17), ale za każdym razem to prowadzenie traciła. Siatkarze PGE Skry w dwóch ostatnich akcjach dokonywali jednak złych wyborów - najpierw pojedynczym blokiem popisał się Konarski, a chwilę później Aleksandar Atanasijević zaatakował w aut.

W drugiej partii widząc, że przyjęcie u żółto-czarnych nie uległo poprawie, trener Radosław Kolanek postanowił w miejsce Roberta Tahta wprowadzić Mikołaja Sawickiego, który pomógł nie tylko w odbiorze zagrywki rywala, ale i skończył kilka istotnych piłek. Jego koledzy (np. Mateusz Bieniek czy Dick Kooy) dołożyli do tego kilka skutecznych serwisów i to bełchatowianie rozstrzygnęli tę część gry na swoją korzyść 25:21.

Set trzeci to popis PGE Skry na zagrywce i w bloku. W tym pierwszym elemencie zdobyli bezpośrednio cztery punkty, w drugim zaś - siedem, oczywiście licząc tylko w tej partii. Zawiercianie w drugiej fazie seta wyglądali już na zdezorientowanych. Nie mieli pomysłu, a może też i trochę możliwości na odpowiedź, by nawiązać walkę. Tę część gry pewnie wygrali miejscowi - 25:19.

Czwartą odsłonę siatkarze z Zawiercia rozpoczęli od prowadzenia 3:0. Bardzo chcieli doprowadzić do wyrównania i poprawili w tym celu nieco poziom przyjęcia oraz ataku. Jednak po drugiej stronie siatki rywale także nie spuszczali z tonu - dalej świetnie serwowali i blokowali. Kiedy było 22:20 dla żółto-czarnych, w Hali Energia zapachniało końcówką meczu. Nic bardziej mylnego. Bełchatowian zagrywką ustrzelił Dawid Konarski i jego drużyna wróciła do gry. Po zepsutym serwisie Atanasijevicia Aluron CMC Warta wygrała 25:23 i doprowadziła do tie-breaka.

Ogromną bolączką bełchatowskiej ekipy w tym spotkaniu było prawe skrzydło. Wspominany Atanasijević przed rozpoczęciem piątej partii miał 0/10 w ataku, a jego zmiennik Damian Schulz 2/8. Goście chcieli to wykorzystać i rozhulali się w bloku. Przy zmianie stron prowadzili 8:5.

Tyle, że potem sześć akcji z rzędu wygrała PGE Skra i wyszła na prowadzenie 11:8. Wszystko przy zagrywce Grzegorza Łomacza. Trudno wyjaśnić dlaczego tak się stało, ale nastąpiło kolejne w tym meczu odrodzenie siatkarzy z Bełchatowa. To oni jako pierwsi mieli piłki meczowe przy stanie 14:12, ale wówczas zmartwychwstali zawiercianie. Bohaterem końcówki Dawid Konarski, który najpierw pomógł doprowadzić do remisu, a później skończył atak na 16:15. Ostatnią piłkę w meczu w aut uderzył Sawicki i to Aluron CMC Warta mogła cieszyć się z wygranej.

Mecz numer dwa rozegrany zostanie w Zawierciu w sobotę 7 maja o 17:30. Wiadomo też, że rywalizacja wróci jeszcze do Hali Energia w Bełchatowie. Trzecie spotkanie odbędzie się we wtorek 10 maja o godzinie 17:30.

PGE Skra Bełchatów - Aluron CMC Warta Zawiercie 2:3 (23:25, 25:21, 25:19, 23:25, 15:17)

PGE Skra: Łomacz, Taht, Bieniek, Atanasijević, Kooy, Kłos, Piechocki (libero) oraz Mitić, Schulz, Sawicki, Ebadipour.

Aluron CMC Warta: Cavanna, Kovacević, Zniszczoł, Konarski, Niemiec, Żurek (libero) oraz Malinowski, Conte, Szalacha, Malinowski.

MVP: Dawid Konarski (Aluron CMC Warta)

Stan rywalizacji (do trzech zwycięstw): 1-0 dla Aluronu CMC Warty.

Czytaj też: Grbić dokonał selekcji na Ligę Narodów. Znamy skład reprezentacji Polski

Komentarze (8)
avatar
ekspert13
5.05.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
ekspert13
5.05.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
ekspert13
5.05.2022
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
avatar
Janusz54
5.05.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Niestety problem Skry to rozgrywający! Odkąd jest nim Łomacz, Skra nie wywędrowała wyżej niż 4 miejsce. Za czasów kiedy Łomacz grał w Jastrzębiu można go było oglądać ale już Anastazi go właści Czytaj całość
avatar
kokik
5.05.2022
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Dlaczego od pierwszego gwiazdka nie grali Conte w Zawierciu i Ebadipour w Bełchatowie? Obie drużyny wiele tracą bez ich na boisku.