Najlepszy finisz oznacza najwyższą notę - oceny uczestników Final Six Ligi Światowej wg SportoweFakty.pl

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Każdej ekipie, biorącej udział w turnieju finałowym, wystawiliśmy opinię na temat jej występu. Zobaczcie, kogo pochwaliliśmy najbardziej, a czyja postawa przypadła nam do gustu najmniej.

1
/ 6

Australia - 3,5

Sama obecność drużyny z Antypodów we Florencji była dużego kalibru niespodzianką, a zarazem wielkim wyzwaniem dla podopiecznych Jona Uriarte. Nikt nie oczekiwał, że sprawią ogromną sensację w postaci awansu do półfinału. I tak się nie stało, lecz na pewno Kangurom nie można odmówić woli walki. W turniej weszli dobrze, wygrywając pierwszego seta ze Stanami Zjednoczonymi, późniejszymi triumfatorami całej imprezy. Mocno postraszyli Jankesów w trzeciej partii, kiedy ich heroiczna pogoń omal nie zakończyła się powodzeniem. - Mimo, że przegraliśmy, momentami postraszyliśmy Amerykanów. Mieliśmy swoje wzloty i upadki. Myślę, że gdybyśmy zagrali nieco równiej od początku do końca to oglądalibyśmy tie-break, a kto wie może i wysłalibyśmy rywali do domu - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl przyjmujący Samuel Walker. W pojedynku z Włochami, nie licząc inauguracyjnej partii, również podjęli rękawice, lecz Azzurrich ostatecznie pozbawili ich nadziei na awans już po wygraniu drugiej odsłony.

Zdecydowanym liderem zespołu był atakujący Thomas Edgar, który w każdym z dwóch spotkań zdobył aż 20 punktów, notując średnią skuteczność w ofensywie na poziomie 48 procent. - Pokazaliśmy, że potrafimy walczyć z najlepszymi ekipami. Gramy na wysokim poziomie. Do mistrzostwa świata podejdziemy z pozytywnym nastawieniem - skomentował kapitan Australijczyków, Aidan Zingel.

Skala ocen: 1 - bardzo słabo, 2 - słabo, 3 - przeciętnie, 4 - dobrze, 5 - bardzo dobrze, 6 - rewelacyjnie

2
/ 6

Rosja - 3

Brak awansu do półfinału dla kraju, którego zawsze jedynym celem jest zdobycie mistrzowskiego tytułu, był z pewnością ogromnym rozczarowaniem. Z drugiej strony, nie można jednoznacznie stwierdzić, by Rosjanie zawiedli na całej linii. Stoczyli bowiem dwa bardzo wyrównane pojedynki, z których jeden rozstrzygnęli na swoją korzyść. Wyszarpanie triumfu 3:2 kosztowało ich jednak wiele sił, co zdaniem trenera Andrieja Woronkowa znalazło odzwierciedlenie w występie jego zawodników następnego dnia przeciwko Brazylii (1:3). - Aby dobrze prezentować się fizycznie, potrzebowaliśmy pokonać Iran w mniejszej ilości setów. A zajęło tam to wiele czasu. Wiemy, na co stać Brazylijczyków i oni to zademonstrowali - wyjaśnił rosyjski szkoleniowiec. A okazję do wywalczenie kompletu punktów przeciwko Persom, Sborna miała ogromną, ponieważ w czwartym secie, przegranym 35:37, nie wykorzystała czterech piłek meczowych.

- Myślę, że Brazylijczycy i Irańczycy mogą zagrać tak, żebyśmy nie przeszli do półfinału. Nikt nie chce widzieć Rosji w półfinale - oznajmił po porażce z Canarinhos Aleksiej Spiridonow. Od razu zaznaczył jednak, że jego drużyna sama może sobie pluć w brodę. - Brakuje nam komunikacji, pewności siebie, po prostu nie ma "ognia". Swoją drogą, co takiego pokazali rywale? Powinniśmy ich pokonać 3:1 i nie martwić się o miejsce w półfinale - dodał. Przewidywania przyjmującego sprawdziły się, ponieważ wygrana Iranu 3:1 nad Brazylią oznaczała dla Rosjan pożegnanie z Final Six.

Skala ocen: 1 - bardzo słabo, 2 - słabo, 3 - przeciętnie, 4 - dobrze, 5 - bardzo dobrze, 6 - rewelacyjnie

3
/ 6

Iran - 3,5

Obecność Azjatów wśród sześciu najlepszych zespołów Ligi Światowej 2014 nie było tak wielkim zaskoczeniem, jak w przypadku Australijczyków, ale awans Irańczyków został przyjęty, mimo wszystko, jako niespodzianka. Ich występ w Final Six należy oddzielić grubą kreskę na dwie części: fazę grupową i fazę pucharową.

W pierwszej z nich, podopieczni Slobodana Kovaca dobitnie utwierdzili wszystkich w przekonaniu, że ich obecność we Florencji nie jest przypadkowa. Heroiczny bój z Rosjanami (2:3) oraz wygrana 3:1 nad Brazylią dały im promocję do półfinału z pierwszego miejsca w grupie I. Furorę w tych pojedynkach zrobił nominalny drugi atakujący Amir Ghafour, mający mało okazji do pokazania się w fazie interkontynentalnej z powodu świetnej postawy obecnie kontuzjowanego Shahrama Mahmoudiego. O kreatywność na rozegraniu doskonale dbał z kolei chwalony już wcześniej Mir Saeid Marouflakrani.

W półfinale i meczu o trzecie miejsce nastąpiła jednak katastrofa. Persowie w bardzo wyraźny sposób ulegli 0:3 najpierw Amerykanom, a potem Włochom. Mimo braku happy-endu, ich zawodnicy oraz szkoleniowiec nie sprawiali wrażenia zawiedzionych końcowym rezultatem. - Jestem dumny z mojego zespołu, ale nie jestem zadowolony z dwóch ostatnich spotkań. Ciężko jest grać codziennie na tak wysokim poziomie - wytłumaczył Kovac. - Nie jesteśmy rozczarowani. To najlepsze osiągnięcie Iranu w rozgrywkach Ligi Światowej. Rok temu zajęliśmy dziewiątą pozycję, teraz walczyliśmy o brąz. Daliśmy z siebie wszystko - relacjonował libero Farhad Zarif.

Skala ocen: 1 - bardzo słabo, 2 - słabo, 3 - przeciętnie, 4 - dobrze, 5 - bardzo dobrze, 6 - rewelacyjnie

4
/ 6

Włochy - 4 

Squadra Azzurra odnotowała w turnieju finałowym tylko jedną porażkę. Na ich nieszczęście, to właśnie porażka gospodarzy w półfinałowym starciu z Brazylią, nasuwa się jako pierwsze skojarzenie przy haśle "występ Włochów w Final Six". A wszystko z dwóch powodów. Po pierwsze, została ona poniesiona w słabym stylu. Po drugie, od dawien dawna kompletnie nieudany występ zanotował Iwan Zajcew, grający w wielu wcześniejszych pojedynkach niczym idealnie zaprogramowana maszyna do niszczenia przeciwnika. - Zrobiliśmy Brazylijczykom wspaniały prezent. Wszystko poszło nie tak. Każdy oczekuje ode mnie, iż każdego dnia w każdym meczu zagram wyśmienicie. Większe oczekiwania względem mojej osoby czy całego zespołu przyniosą większe rozczarowanie gdy zdarzy nam się słabszy dzień. Być może sam Zajcew to za mało na taki zespół jak Brazylia - powiedział po tym spotkaniu rozczarowany bombardier. Zwolennicy, stawiający tezę "bez Zajcewa włoska drużyna nie istnieje" doczekali się swoich pięciu minut ...

Patrząc jednak z szerszej perspektywy, nie sposób nie docenić trzech przekonujących wygranych Azzurrich nad USA, Australią oraz Iranem, którzy każdego z tych rywali odprawili z kwitkiem po trzech setach. Szyki Mauro Berruto w pewnym stopniu pokrzyżowała też kontuzja Jiriego Kovara, jakiej nabawił się już w pierwszym boju przeciwko Jankesom. - W pewien sposób cieszy mnie ten brązowy medal. Nie było łatwo nam stanąć do walki po przegranym półfinale - przyznał po zakończeniu zmagań umiarkowanie zadowolony środkowy Emanuele Birarelli.

Skala ocen: 1 - bardzo słabo, 2 - słabo, 3 - przeciętnie, 4 - dobrze, 5 - bardzo dobrze, 6 - rewelacyjnie

5
/ 6

Brazylia - 4

Canarinhos spisali się we Florencji dobrze, ale w najważniejszych momentach nie zaprezentowali błysku geniuszu. Ich gra długimi momentami falowała. Po ograniu w pozytywnym stylu Rosji 3:1, doznali porażki 1:3 z Iranem, a ich podejrzanie duża ilość błędów własnych w końcówkach pierwszej i drugiej partii do teraz budzi lawinę spekulacji a propos kalkulacji, polegającej na wyrzuceniu z turnieju Rosjan. - Jeśli ktoś spekuluje odnośnie ustawieniu wyniku, to tylko świadczy o tej osobie. To głupota. Gramy w siatkówkę, aby wygrywać. Ustawianie się pod słabszych rywali nie jest w naszym stylu - stanowczo uciął temat przyjmujący Ricardo Lucarelli.

Trzeba za to przyznać, że najwięcej pozytywnych wniosków Brazylijczycy mogą wyciągnąć z półfinałowego meczu przeciwko Włochom. O ile ich wygranej nad gospodarzami turnieju finałowego można było się spodziewać, o tyle stylu, w jakim triumfowali ciężko było oczekiwać. - Graliśmy prawie perfekcyjnie. Nasze przyjęcie było wspaniale, a Bruno wszystko bardzo dobrze poukładał. Dobrze atakowaliśmy, blokowaliśmy i mocno zagrywaliśmy - wyjaśniał Lucarelli.

Co zatem zadecydowało, że finałowe starcie przeciwko USA nie ułożyło się po myśli Kanarkowych (1:3)? - Nie mogliśmy się równać z amerykańską obroną, a ponadto ilość błędów, jakie popełniliśmy, nie była na miarę finału - powiedział selekcjoner Bernardo Rezende. - Nie byliśmy wystarczająco agresywni - dodał z kolei jego syn, rozgrywający Bruno Rezende.

Skala ocen: 1 - bardzo słabo, 2 - słabo, 3 - przeciętnie, 4 - dobrze, 5 - bardzo dobrze, 6 - rewelacyjnie

6
/ 6

USA - 5

"Prawdziwych mistrzów poznaje się nie po tym jak zaczynają, ale jak kończą". Ta myśl przewodnia idealnie obrazuje drogę Amerykanów do sukcesu w Final Six. Weszli oni w turniej bardzo niemrawo, rozpoczynając od szybkiej przegranej 0:3 z Włochami. - Kiedy przybyliśmy do Florencji, czuliśmy się bardzo źle fizycznie, nasze reakcje były dość opóźnione. W 2008 roku również przegraliśmy nasz pierwszy mecz w Final Six, a później wygraliśmy Ligę Światową - wspomniał wówczas środkowy David Lee. Kolejnego dnia jego drużyna, znajdująca się pod ścianą, wypełniła swój obowiązek, pokonując Australię 3:1. Gracze Johna Sperawa formą jednak nie zachwycili. Przed półfinałową potyczką z Iranem, to ich rywale nierzadko byli wskazywani w roli faworyta.

Niemałe było więc zdziwienie, kiedy dowodzeni przez genialnie grającego Taylora Sandera (80 proc. w ataku - 16/20) rozgromili Azjatów, pozwalając im na zdobycie zaledwie 56 małych punktów. - Przeciwko Iranowi od początku do końca graliśmy naszą siatkówkę. Świetnie zagrywaliśmy, to bardzo duży krok do przodu, bowiem wcześniej borykaliśmy się z nieco słabszym serwisem - zaznaczył w rozmowie z naszym portalem kapitan Sean Rooney.

W spotkaniu o złoto, Jankesi ani trochę nie spuścili ze znakomitego poziomu, momentami prezentując doskonałą siatkówkę. Kolejny rewelacyjny występ zaliczył Sander (24 pkt, 22/37 w ataku), którego wydatnie wspomogli pozostali koledzy, na czele z Matthew Andersonem (23 pkt) oraz Lee (7 bloków). - Mamy wspaniałą drużynę. Nasi siatkarze są bardzo młodzi. Taylor Sander zagrał fantastycznie, tacy zawodnicy jak on są naszą przyszłością. Tego dnia nie mogliśmy zagrać lepiej - cieszył się ten ostatni.

Skala ocen: 1 - bardzo słabo, 2 - słabo, 3 - przeciętnie, 4 - dobrze, 5 - bardzo dobrze, 6 - rewelacyjnie

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (1)
Jak Feniks z popiołu
23.07.2014
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Ocena SF - jest nic niewarta.