Puchar Polski kobiet: Mamy odpowiedzi czy kolejne wątpliwości?

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Po turnieju w Kaliszu zostały już tylko wspomnienia, ale przed nami wciąż jest decydująca faza Orlen Ligi. Czego dowiedzieliśmy się po finałach kobiecego Pucharu Polski?

1
/ 7

1. Wymarzona zmiana warty

Co prawda Puchar Polski nie daje już kwalifikacji do Ligi Mistrzyń ani innych korzyści poza nagrodami pieniężnymi i miejscem w historii rozgrywek, ale absolutnie żadna policzanka nie odważyła się w tym roku lekceważyć znaczenia tego trofeum jak Małgorzata Glinka-Mogentale w Kędzierzynie-Koźlu. Właściwie w każdej wypowiedzi po finale zmagań w Kaliszu przewijała się ogromna chęć odebrania PGE Atomowi Trefl Sopot Pucharu i potwierdzenie absolutnej supremacji w kraju. Jeżeli ktoś uważał, że Chemik Police podejdzie do kaliskiego turnieju bez większej motywacji, poważnie się mylił. Inna sprawa, że po nieudanej kampanii w Europie drużynie wspieranej przez Grupę Azoty nie pozostaje nic innego jak wygranie wszystkiego, co pozostało do wygrania w tym sezonie.

2
/ 7

2. Lewa strona bez odpowiedzi

- Nie ma co ukrywać, wszyscy widzieliśmy, że zagrałam naprawdę słabo. W przyjęciu jeszcze nie było tak źle, ale moją formę w ataku oddaje polskie słowo "masakra" - szczery komentarz Maret Balkestein-Grothues mówi wszystko o postawie Holenderki w wielkim finale Pucharu Polski. Zagraniczna gwiazda Atomu może mieć pretensje do siebie tylko za ostatni mecz turnieju, natomiast sporym problemem dla Lorenzo Micelliego mogła być postawa Klaudii Kaczorowskiej. "Kaczi" ani trochę nie przypominała siatkarki, która rok temu odbierała nagrodę dla MVP Pucharu, była dla rywalek łatwym celem zarówno w zagrywce, jak i w ataku (28 proc. skuteczności w finale). Sęk w tym, że w kadrze Atomu zabrakło kontuzjowanej Ivany Djerisilo-Stanković, sama Kaczorowska też nie była w stu procentach zdrowa, a trener Micelli najwyraźniej nie zamierzał stawiać w kluczowych starciach na Magdalenę Damaske.

3
/ 7

3. W poszukiwaniu jokera

Micelli nie miał pola manewru wśród przyjmujących, ale nadzwyczaj ochoczo rotował na środku siatki. Już w meczu z Polskim Cukrem Muszynianką Enea Muszyna na parkiecie pojawiły się jednocześnie Brittnee Cooper i Justyna Łukasik, które w tym sezonie z różnych powodów grały niewiele. I te zmiany się opłaciły, podobnie jak zaskakująco dobry występ Falyn Fonoimoany w finale PP 2015, ale kiedy przyszło do grania z Chemikiem, sportowego szczęścia tym razem zabrakło. Rezerwowy duet Cooper-Łukasik spisał się znacznie lepiej w drugiej połowie meczu niż Maja Tokarska i Zuzanna Efimienko (ani jednego bloku na policzankach!), ale tym razem rywal z Polic był po prostu silniejszy. Żadna taktyczna zmiana nie była w stanie zatrzymać tak rozpędzonego zespołu.

4
/ 7

4. Szósty puchar, występ na szóstkę

Tym razem to hegemon z Polic błysnął wyczuciem kadrowym, wypuszczając do boju w Kaliszu Katarzynę Gajgał-Anioł. Doświadczona środkowa w tym sezonie ligowym rozegrała najmniej setów ze wszystkich zawodniczek Chemika na swojej pozycji i z pewnością nie była pierwszym wyborem do pierwszej szóstki przy Stefanie Veljković. "Misia" odwdzięczyła się za zaufanie trenerowi Jakubowi Głuszakowi łącznie 24 punktami w turnieju finałowym i nagrodą najlepiej blokującej siatkarki zmagań w Kaliszu. Sama zawodniczka w bardzo emocjonalnym wywiadzie dla klubowej telewizji była równie szczęśliwa ze zdobycia szóstego już krajowego pucharu w karierze, co absolutnie zaskoczona wyborem trenera, który w kluczowych starciach postawił akurat na nią.

5
/ 7

5. Po zmęczeniu nie ma już śladu

Madelaynne Montano wydawała się na dobre ustępować miejsca w składzie Chemika Izabeli Kowalińskiej, zdecydowanie pewniejszej na przestrzeni całego spotkania. Po Kolumbijce widać było trudy olimpijskich kwalifikacji ze stycznia tego roku, siatkarce coraz trudniej było utrzymać dynamikę gry z początku sezonu. Ale w Kaliszu zobaczyliśmy inną o niebo lepszą Montano, mocniej i precyzyjniej zbijająca piłkę, niemal bezbłędną w akcjach z drugiej linii, podrywająca swoje koleżanki do jeszcze lepszej gry efektownymi uderzeniami. Wygląda na to, że Chemik ma już wszelkie problemy kondycyjne za sobą. - W tym turnieju widziałam zespół w formie sprzed stycznia i kwalifikacji olimpijskich. To jest to, do czego dążyłyśmy i co chciałyśmy wypracować - mówiła w rozmowie z naszym portalem Joanna Wołosz.

6
/ 7

6. Panowanie jest niezagrożone?

Jeśli traktować trzy spotkania w Kaliszu jako probierz formy najlepszych drużyn w kraju, nie ulega wątpliwości, że Chemik jest teraz oczywistym kandydatem do mistrzowskiego tytułu. Nasza redakcja w większości typowała do wygrania kaliskich konfrontacji sopocki Atom, sugerując się niedawnymi problemami mistrzyń kraju i roszadą na stanowisku głównego trenera w tym klubie. Teraz Chemik, podbudowany kolejnym w tym sezonie pokonaniem rywala z Sopotu, może spokojnie przygotowywać się do półfinałowego spotkania w Dąbrowie Górniczej. Natomiast Atomówki będą musiały uporać się z mniejszymi i większymi przeszkodami w meczu (meczach?) przeciwko Impelowi, podrażnionemu wcześniejszymi porażkami. Nie jest wykluczone, że sopocianki wezmą srogi rewanż za Kalisz, ale prawdopodobieństwo takiego wariantu nie wydaje się w tej chwili wysokie.

7
/ 7

7. To idzie młodość

Chyba największym zwycięzcą finałów PP jest 29-latek, który podczas dekoracji zwycięzców wyglądał jak przypadkowy kibic, któremu wyjątkowo pozwolono świętować sukces z ukochaną drużyną. Jakub Głuszak wraz z Jakubem Krebokiem (lat 31) to najprawdopodobniej najmłodszy sztab trenerski triumfujący w Pucharze, a pamiętajmy, że dowodził on zespołem złożonym nie tylko z wielkich zawodniczek, ale i wielu silnych osobowości i ambicji, które w najgorszym wypadku mogłyby "zjeść" trenerskiego żółtodzioba na starcie jego pracy. Głuszak postawił na bycie sobą, nie zmienił swojego podejścia do zawodniczek i tym kupił sobie ich przychylność. Podczas przerw technicznych mistrzynie Polski siedziały na ławce i pokornie słuchały przemów siedzącego naprzeciwko nich pierwszego szkoleniowca. Tego samego, który na konferencji po finale opisywał każdą z podopiecznych przy salwach śmiechu samych zawodniczek. Nie jest przypadkiem, że Puchar Polski w geście triumfu wznieśli razem kapitan Aleksandra Jagieło i Jakub Głuszak. Zdobycie takiej szatni jest być może cenniejsze od samego Pucharu.

Źródło artykułu: WP SportoweFakty
Komentarze (0)