Trzydzieści lat, a w głowie... Puchar Polski. Młodzież powalczy w Zielonej Górze
Jeszcze niedawno statystycy i postacie drugoplanowe w swoich ekipach, dziś - trenerzy najlepszych klubów Polski. Przedstawiamy "młodych gniewnych", którzy niedługo zmierzą się w boju o krajowy puchar.
Jeszcze całkiem niedawno w finałach Pucharu Polski osamotniony Bogdan Serwiński musiał stawiać czoła zagranicznym konkurentom i udowadniać, że polski trener nie jest "półproduktem". Teraz w Zielonej Górze o Puchar Polski kobiet będzie walczył tylko jeden szkoleniowiec z zagranicy, Włoch Lorenzo Micelli (dołączył on do Developresu SkyRes Rzeszów dopiero 26 stycznia), który w 2015 roku sięgnął po krajowy puchar jako trener Atomu Trefla Sopot.
47 lat - to już poważny wiek, ale przecież jest wielu starszych szkoleniowców od Micelliego. Tym razem Włoch będzie wręcz nestorem wśród rywali w turnieju finałowym PP, jako że jego konkurenci dopiero stawiają pierwsze kroki w poważnej przygodzie z trenowaniem. Co łączy Głuszaka, Krzyształowicza i Solarewicza? Wszyscy zaczynali jako statystycy, co z pewnością determinuje ich myślenie o siatkówce i sposobach osiągania dobrych wyników w tej dyscyplinie sportu. Każdy z nich przepracował (lub wciąż pracuje, jak Krzyształowicz) jakiś czas w seniorskiej reprezentacji kobiet i został dostrzeżony przez bardziej uznanych trenerów. W końcu cała trójka musiała w mniej lub bardziej sprzyjających okolicznościach objąć stery drużyny wobec braku lepszej alternatywy i póki co szefowie Chemika, Grot Budowlanych czy Impela raczej nie narzekają na swój wybór.
Czy w Zielonej Górze będziemy obserwowali jednego z przyszłych trenerów żeńskiej kadry siatkarek? To nieco szalona wizja, ale wspomniany przez nas szkoleniowcy starają się co krok udowadniać, że zasługują na miejsce, w którym się znaleźli, a ich ambicje nie sięgają sięgania po trofea na podwórku krajowym. Postaramy się pokazać na kolejnych slajdach, co sprawia, że Głuszak, Krzyształowicz i Solarewicz zasługują na chwilę chwały nie tylko teraz, ale i w najbliższych latach.
Dodajmy dla jasności: każdy z opisywanych trenerów jest dopiero na początku swojej drogi i ma za mało doświadczenia w swoich fachu, by już teraz wynosić go na siatkarskie ołtarze. Jak powiedział Bernardo Rezende: dobry trener musi w swoim życiu coś dużego wygrać i coś dużego przegrać, by powiedzieć, że coś wie o swoim zawodzie. Młodzi Orlen Ligowi trenerzy póki co spokojnie pracują na swoje konto, ale wypada im życzyć, by wygrywali jak najczęściej, a porażki nie były nazbyt bolesne.