Beniaminek, który zdobył nasze serca. Energa MKS Kalisz w sezonie 2018/19
W sierpniu ubiegłego roku zespół szykował się do startu w I lidze. Teraz jest siódmą drużyną w kraju, która pokazuje, że miasto było głodne siatkówki. Energa MKS Kalisz pierwszy sezon po powrocie do elity z pewnością może zaliczyć do udanych.
Na ostatnią chwilę
Okres wiosenno-letni dla kaliskiej siatkówki to prawdziwa karuzela emocji. Najpierw wielka radość z powodu zwycięstwa w finale I ligi nad Wisłą Warszawa, później przegrane baraże o miejsce w LSK z Legionovią Legionowo. W sierpniu zespół szykował się do startu na zapleczu ekstraklasy, ale... Trefl Proxima Kraków wycofał się z gry w LSK. PLS zaprosiła więc Energę MKS Kalisz do gry w elicie.
Choć w tym czasie zespół budowany był raczej z myślą o grze w I lidze, zarząd postanowił podjąć wyzwanie. W zespole, prócz trenera Mariusza Wiktorowicza pozostało sześć siatkarek z mistrzowskiego składu. Nie ulegało jednak wątpliwości, że wzmocnienia były potrzebne, a sytuacja na rynku transferowym była niezbyt ciekawa. Pierwsza runda raczej do zapomnienia. Kaliszanki wygrały zaledwie dwa z jedenastu meczów i zajmowały ostatnie miejsce w tabeli.
Wtedy władze klubu postanowiły podziękować za współpracę trenerowi Wiktorowiczowi. W jego miejsce przybył Jacek Pasiński, który rok wcześniej doprowadził Enea PTPS Piła do piątej pozycji, a od początku sezonu komentował mecze LSK na antenie Polsatu Sport. Ta zmiana, w połączeniu z kilkoma transferami (m.in. Anny Miros, Eweliny Brzezińskiej czy Alicii Ogoms) były punktem zwrotnym w grze Energi MKS-u w tym sezonie.
Drużyna, która od początku sezonu mogła poszczycić się jedną z najlepszych frekwencji w kraju (średnio jej domowe mecze oglądało ok. 2 tysięcy widzów), zaczęła grać efektownie i efektywnie. Pokonała głównych rywali z dolnej części tabeli - DPD Legionovię, KSZO, E.Leclerc Radomkę, a nawet niespodziewanie we własnej hali urwała punkt Chemikowi Police i Grot Budowlanym Łódź. To wszystko dało kaliszankom prawo gry o siódme miejsce z zespołem z Radomia. Walkę tę ostatecznie wygrały.