Jeszcze przed rozpoczęciem Turnieju Czterech Skoczni Stefan Horngacher zapewnił, że jest spokojny o swoją reprezentację, bo nigdy nie miał do dyspozycji tak mocnego składu. Wielu odebrało te słowa z uśmiechem na twarzy, bo początek sezonu w wykonaniu Niemców nie był wybitny. Turniej Czterech Skoczni brutalnie to potwierdził.
W klasyfikacji generalnej Niemcy pierwszy raz od dwunastu lat nie mają swojego zawodnika w czołowej dziesiątce. Najwyżej sklasyfikowanym podopiecznym Stefana Horngachera był Andreas Wellinger, który zajął 11. miejsce. Dwie pozycje niżej uplasował się Philipp Raimund, który był objawieniem turnieju. Lider zespołu Karl Geiger był natomiast dopiero 23., a w pamięci mamy, że nie wszedł do konkursu w Innsbrucku.
Jak dodamy do tego problemy Markusa Eisenbichlera z kwalifikowaniem się do serii finałowej, to widać, że sytuacja Niemców jest wprost kiepska.
W kraju mocno krytykowani są nie tylko zawodnicy, ale także Horngacher. 53-latek w krótkim komentarzu starał się wytłumaczyć, dlaczego jego podopieczni zaprezentowali się zdecydowanie poniżej oczekiwań.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: przypatrz się dobrze! Wiesz, kto pomagał gwieździe tenisa?
- To był trudny turniej. Nasi najlepsi skoczkowie mają zdecydowanie za mało pewności siebie - powiedział w rozmowie z ZDF.
Niemcy od sezonu 2001/02 czekają na swojego triumfatora w Turnieju Czterech Skoczni. Teraz jednak marzą zapewne, aby chociaż jeden skoczek prezentował formę na miarę stawania na podium zawodów Pucharu Świata.
Czytaj także:
To szansa dla Kubackiego. Mówi, co stanie się teraz z Granerudem