Kraft niebezpiecznie goni Małysza. Jest już za plecami polskiego mistrza

Getty Images / Linnea Rheborg / Na zdjęciu: Stefan Kraft
Getty Images / Linnea Rheborg / Na zdjęciu: Stefan Kraft

Stefan Kraft w sobotę (11.03.) znów stanął na podium konkursu Pucharu Świata. Zrobił to już po raz 91. w swojej bogatej karierze. Tym samym jest już coraz bliżej wyniku obecnego prezesa Polskiego Związku Narciarskiego.

[tag=28288]

Anze Lanisek[/tag], Stefan Kraft i Karl Geiger - tak wyglądało podium sobotniego konkursu Pucharu Świata w skokach narciarskich. Tym razem zabrakło zawodników z Polski. Najwyżej sklasyfikowany - Dawid Kubacki - był dziewiąty (TUTAJ znajdziesz więcej szczegółów >>).

Szczególne powody do świętowania miał Austriak. Dla Krafta konkurs w Oslo był już 91. w całej karierze, który zakończył na podium. I to biorąc pod uwagę tylko konkursy indywidualne. Fantastyczny wynik. Wynik, który może wkrótce jeszcze poprawić. Kraft jest przecież w wyśmienitej formie w obecnym sezonie.

Adam Bucholz - dziennikarz serwisu skijumping.pl - pokazał na Twitterze bardzo ciekawą statystykę. Zestawił ze sobą zawodników, którzy najczęściej w historii stawali na podium konkursów PŚ. Prowadzi Janne Ahonen - ma na swoim koncie aż 108 takich zawodów, w latach 1993-2010.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: co on zrobił?! Genialny rzut z... kolan

Tuż za legendarnym Finem jest Adam Małysz. Obecny prezes Polskiego Związku Narciarskiego zanotował 92 takie sukcesy. Tuż za jego plecami czai się właśnie Kraft. Po sobotnim sukcesie brakuje mu już bardzo niewiele, aby doścignąć Polaka.

Zobacz tę klasyfikację.

Zakładając, że forma Krafta zostanie podtrzymana jeszcze przez jakiś czas, to można się spodziewać, iż już niebawem (dosłownie za kilka dni) przeskoczy mistrza z Wisły. Być może jeszcze podczas konkursów zaliczanych do Raw Air.

Wśród zawodników ze ścisłej czołówki tego zestawienia jedynie wspomniany Kraft i Kamil Stoch nadal mogą śrubować swoje rekordy. Pozostali skoczkowie już zakończyli czynne uprawianie sportu.

Czytaj także: Burza po zachowaniu Graneruda >>

Źródło artykułu: WP SportoweFakty