Przed pierwszym konkursem Pucharu Świata w skokach narciarskich polscy skoczkowie nie wlali optymizmu w serca kibiców. Mimo że komplet Biało-Czerwonych wywalczył kwalifikację, to nie był to wyczyn, bo odpadało jedynie ośmiu zawodników.
Już seria próbna pokazała, że ciężko będzie o udany występ Kamila Stocha, ponieważ zajął odległe 40. miejsce. Tym samym przed skokiem konkursowym 36-latek nie miał za sobą dobrego skoku w fińskiej Ruce i to się nie zmieniło. W pierwszej serii Polak został sklasyfikowany na 43. pozycji, osiągając tylko 113,5 metrów.
- Skok był kiepski, co tutaj będę koloryzował. Problem jest z balansem na rozbiegu, tracę tam równowagę i energia nie idzie we właściwym kierunku - wytłumaczył Stoch w rozmowie z Eurosportem.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Bajeczne wakacje. Tak wypoczywa rywalka Świątek
Mistrz olimpijski zaznaczył, że czeka go sporo pracy z Thomasem Thurnbichlerem. - Musimy wymyślić z trenerem jakiś sposób na te skoki, w który i ja uwierzę. Że pójdę na skocznie i po prostu nie będę musiał myśleć co i jak. Optymizm we mnie jednak zostaje - podkreślił.
Stoch powiedział również, czego obecnie potrzebuje po tym, jak rozpoczął sezon fatalnym wynikiem w pierwszym konkursie. W końcu już w niedzielę (26 listopada) czeka go drugie podejście.
- Z moich stron jest wiele prób. Staram się skakać na zasadzie prób i błędów. Potrzebuję teraz cierpliwości i konsekwencji w działaniu oraz wiary, że to wszystko wróci. Nie zapomniałem skakać w tydzień, dwa tygodnie temu w Zakopanem jeszcze wszystko działało - zakończył rozmowę 36-latek.
Przeczytaj także:
Czy to ten sezon? Stoch przed szansą na przegonienie legendy