W Ruce było słabo. W Lillehammer jest niewiele lepiej. Co prawda w sobotę trójka naszych skoczków zdobyła punkty Pucharu Świata, ale Paweł Wąsek, Piotr Żyła i Kamil Stoch znaleźli się w trzeciej dziesiątce.
Do rundy finałowej w ogóle nie zakwalifikował się Dawid Kubacki.
- Trzech w trzydziestce wygląda tak, jakby był progres, ale to dalej odległe miejsca i nie ma się z czego cieszyć - stwierdził Adam Małysz w rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet".
Prezes PZN przyznał, że wielokrotnie rozmawiał z trenerem naszych skoczków Thomasem Thurnbichlerem. Dodał, że Austriak doskonale zdaje sobie sprawę, jaki jest problem.
ZOBACZ WIDEO: Internauci poruszeni. Tak golfistka ubrała się do symulatora
W dużym skrócie, chodzi o dwie kwestie. - Chodzi o pozycję dojazdową, bo jadąc niestabilnie, są złe kąty. Do tego coraz częściej wydaje mi się, że coś jest nie tak ze sprzętem. Niemcy i Austriacy bardzo odstają od innych - dodał.
Jeżeli chodzi o sprzęt, to Małysz nie dopuszcza do siebie myśli, że sztab "nie odrobił zadania, bo mamy najlepszych specjalistów".
Pojawiły się zarzuty, że być może coś nie tak jest w kwestii motoryki. Małysz jednak spogląda w innym kierunku. - Podstawowy problem to technika. Z kim się nie rozmawia, to każdy widzi to samo, pozycja dojazdowa - powiedział wprost.
Zdaniem naszego byłego mistrza w skokach, wyeliminowanie problemów technicznych jest kluczowe. - Ze sprzętem to sobie można zawsze poradzić, jeśli w ogóle trzeba. Jeśli chodzi o technikę, to przede wszystkim dużo od zawodnika zależy, jak on sobie z tym poradzi - zakończył.
Kolejne zmagania skoczków już w niedzielę, tym razem na skoczni dużej w Lillehammer. Początek konkursu o godz. 17:00. Kwalifikacje zaplanowano na 15:30.
Zobacz także:
"Od czegoś trzeba zacząć". Stoch szukał pozytywów
Thurnbichler nie patrzy na wyniki. Co go interesuje w Lillehammer?