Norweską kadrę Alexander Stoeckl objął w 2011 roku. Austriak został następcą Miki Kojonkoskiego. Poprowadził swoich podopiecznych do licznych sukcesów, w tym złotych medali igrzysk olimpijskich czy mistrzostw świata.
Sezon 2023/2024 jego zawodnicy rozpoczęli jednak nie najlepiej. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym Onet" powiedział, że nie wie, co jest tego przyczyną.
- To coś, czego nigdy nie możesz być pewien. Oczywiście są pewne spekulacje dotyczące nowych pomiarów. Jedyne co mogę powiedzieć to to, że wszyscy nasi zawodnicy, którzy startują w Pucharze Świata, mieli takie same wyniki jak w tych wcześniejszych. To wszystko, co wiem - wyjaśnił.
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Zrobił to na siedząco. Po prostu magia
Choć w Norwegii pracuje już od dwunastu lat, wciąż jest zadowolony z tego, co robi. Tłumaczy, że w głębi serca wciąż jest Austriakiem, ale czuje, że Norwegia to jego dom.
Zapytany został również o to, czy po sezonie 2021/2022 otrzymał ofertę z Polski. Wtedy Adam Małysz szukał następcy Michala Doleżala (ostatecznie wybór padł na Thomasa Thurnbichlera - dop. red.).
- A jak myślicie? - odpowiedział tajemniczo szkoleniowiec, szeroko się przy tym uśmiechając. - Może - dodał.
- Tak jak mówiłem, bardzo podoba mi się praca w Norwegii. Przenosiny byłyby też skomplikowane z przyczyn osobistych. Mam córkę i może to właściwie główny powód, dla którego lubię tu być - wyjaśnił.
Przypomnijmy, że kolejne zawody Pucharu Świata odbędą się w dniach 16-17 grudnia w szwajcarskim Engelbergu. Na starcie nie zabraknie reprezentantów Polski.
Czytaj także:
- Jest decyzja ws. startu Stocha w PŚ
- Piotr Żyła nie wziął udziału w treningu kadry. Znamy powód