Rocznik 1987 w skokach narciarskich jest dla Polski wyjątkowy. To właśnie wtedy urodziły się wciąż startujące dwie żywe legendy polskiego sportu: Kamil Stoch, który ma na swoim koncie trzy złote medale olimpijskie i dwie Kryształowe Kule, a także dwukrotny mistrz świata Piotr Żyła.
W 2005 roku ta dwójka wraz z Wojciechem Toporem oraz Pawłem Urbańskim wywalczyła srebrny medal mistrzostw świata juniorów w drużynie. Topór dość szybko skończył karierę, ale teraz spełnia się jako trener. Jest jednym z najbardziej utalentowanych szkoleniowców w Polsce.
Słuch za to zaginął po Urbańskim, który szybko zakończył karierę. Do byłego wicemistrza świata juniorów dotarł portal sport.tvp.pl. Jest teraz kierowcą ciężarówki, a skoki trenuje jego syn. Czy nie żałuje, że tak wcześnie skończył karierę?
ZOBACZ WIDEO: Dzień z Mistrzem. Robert Kubica: Dopóki ta pasja jest, będę to kontynuował
- Wcześniej trochę żałowałem, zwłaszcza że nie było wśród najbliższych nikogo, kto by mi pokazał drogę. Ale mi przeszło. Na szczęście Kamil i Piotrek porobili takie kariery, że nasz rocznik się obronił. A Wojtek Topór został trenerem - opowiedział Paweł Urbański dla sport.tvp.pl.
Wyjawił , że na jego decyzję wpływ miały także kłopoty zdrowotne. Wtedy wsparcie dla młodych skoczków, a także możliwości zarobki były zdecydowanie mniejsze niż teraz.
- Przypałętała się kontuzja pleców, przytyłem, a później ciężko było te kilogramy zrzucić. No i finalnie znalazłem się poza kadrą. Trochę jeszcze powalczyłem o powrót, ale pociąg mi odjechał. Uznałem, że skoro tak, to kończę - wytłumaczył. Przyznał, że być może zostałby dłużej, gdyby mógł pracować ze Stefanem Horngacherem.
Czytaj więcej:
Właśnie ten ruch pomógł Stochowi. Apoloniusz Tajner to docenił