Ekspert TVP jedynym Polakiem w tej grupie. Bał się, że nie dojedzie swoim autem

Instagram / wrpki / Na zdjęciu: Wiktor Pękala
Instagram / wrpki / Na zdjęciu: Wiktor Pękala

Żeby zostać zawodowym przedskoczkiem, musiał pożyczyć auto od ojca. Inaczej nie dojechałby na rozmowę kwalifikacyjną do Szwajcarii. Dziś Wiktor Pękala jest profesjonalnym testerem i ekspertem TVP.

W tym artykule dowiesz się o:

To było 17 lat temu. Skawina pod Krakowem. Ośmioletni Wiktor Pękala ogląda skoki narciarskie w telewizji. Widzi Adama Małysza w fenomenalnej formie. Jego kolejne zwycięstwa, tytuł mistrza świata i czwartą Kryształową Kulę. Przed telewizorem świecą mu się oczy. Jako dziecko ma mnóstwo pomysłów na życie, ale wtedy postanawia jedno: chce zostać skoczkiem narciarskim. Chce być jak Adam Małysz.

- Poprosiłem rodziców, żeby zaprowadzili mnie na trening, ale na początku nie wierzyli, że mówię serio. Miałem wtedy dużo zainteresowań. Na przykład chciałem być astronautą. Myśleli zatem, że szybko mi przejdzie. Sam znalazłem jednak numer do trenera, rodzice zatelefonowali i tak zaczęła się moja przygoda - wspomina Pękala.

Wielu kibiców zna go dzięki pracy w TVP. Od kilku lat pełni rolę eksperta podczas transmisji z konkursów skoków narciarskich. Analizuje skoki Polaków, opowiada o sytuacji na skoczni. Sam do Pucharu Świata się nie przebił. Startował jednak w mistrzostwach Polski, w zawodach niższej kategorii. Wielkich sukcesów nie osiągnął, ale pozostał przy skokach nie tylko jako ekspert Telewizji Publicznej.

W 2022 roku Łukasz Kruczek, były trener kadry, informuje Pękale, że międzynarodowa grupa skoczków poszukuje nowych zawodników. Polak wysłał emaila. Któregoś dnia czyta pocztę, a tam informacja, że potrzebują przedskoczków na zawody drugiej ligi w Engelbergu. W swoim garażu ma Peugeota 206. Obawia się, że takim samochodem nie dojedzie do Szwajcarii.

Z pomocą przychodzi ojciec. Pożycza synowi lepsze auto. Wiktor nie zastanawia się długo. Pakuje się i rusza w 14-godzinną podróż. O wymogi formalne nie musi się martwić. Brał udział w zawodach, ma tzw. fis-kod, a to główny wymóg, by móc zostać przedskoczkiem.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: gola zapamięta do końca życia. Co tam się stało?!

Dociera do Szwajcarii zmęczony, ale pełen nadziei, że sprawdzi się też na skoczni. Poradził sobie. Został przyjęty i tak zaczęła się jego międzynarodowa kariera przedskoczka. Jest jedynym Polakiem w tej grupie.

- Na co dzień studiuję, więc nie mam jeszcze stałej pracy. Trenuję i pracuję dorywczo, a jednym z moich źródłem utrzymania jest właśnie praca jako przedskoczek w grupie międzynarodowej. To świetna sprawa. Mogę pojeździć na inne skocznie, poskakać na nich, a jeszcze mam za to zapłacone - podkreśla.

Ile przedskoczek może zarobić za jeden konkurs? Pękala nie chciał zdradzić.

Wykonuje jednak trudny zawód. Zanim rozpocznie się walka w konkursach Pucharu Świata czy Pucharu Kontynentalnego obiekt i warunki pogodowe na nim sprawdzają przedskoczkowie. To oni są na pierwszej linii frontu, zwłaszcza gdy warunki są na skoczni zmienne: silny wiatr i opady śniegu.

- Na pewno nasz zawód jest inny niż skoczka, który rywalizuje w Pucharze Świata. Nasze zadanie jest trudne. Zawodnicy wiedzą, jaki mają numer, kiedy będą mniej więcej skakać. My natomiast pozostajemy w oczekiwaniu, niepewności. Często jesteśmy pierwsi na skoczni i wychodzimy z niej ostatni. Najtrudniej jest, gdy warunki są zmienne. Siedzimy długo, czekamy i nagle sygnał, że mamy oddać skok. To nie jest łatwe - przyznaje.

Organizator nie zapewnia przedskoczkom ubezpieczenia. Muszą to zrobić sami. Fatalnie wyglądających upadków było w skokach już mnóstwo i nigdy nie wiadomo, co przyniesie kolejny dzień na skoczni.

- W grupie przedskoczków poziom jest różny. Niektórzy skaczą bardzo źle, ale stabilnie, bez wachlowania nartami. To ważne, żeby oddawać stabilne skoki, bowiem testujemy obiekty i zbieramy ważne informacje dla FIS o warunkach na skoczni. Dba się też o nasze bezpieczeństwo. Nam też zielone światło włącza Borek Sedlak. Oczywiście nam może szybciej taki sygnał do startu dać, bowiem nie musimy skakać w podobnych warunkach. Gdy wieje jednak za mocno, to na pewno nas nie puści - zapewnia.

I tak Wiktor Pękala realizuje swoją pasję. Podczas jednego tygodnia nakłada kask, narty i pełni rolę przedskoczka - jak na niedawno zakończonym Turnieju Czterech Skoczni. A kilka dni później zakłada kurtkę, bierze do ręki mikrofon i opowiada widzom TVP o skokach i sytuacji na skoczni.

- Żeby wyrwać się ze Skawiny do świata skoków potrzebna jest pasja - przyznał. Polak tę pasję ma i dzisiaj realizuję ją w pełni.

Z Wisły Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty

Komentarze (5)
avatar
Wiesław S
17.01.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nasi w tym roku nie skaczą? Przyczyną jest jedną KRUCZEK! Ten jegomość znowu krąży koło kadry.Kilka lat musiało upłynąć żeby Włosi pozbyli się trucizny po nim,a ile czasu minie żeby nasze dziew Czytaj całość
avatar
Wiesław S
17.01.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Nasi w tym roku nie skaczą? Przyczyną jest jedną KRUCZEK! Ten jegomość znowu krąży koło kadry.Kilka lat musiało upłynąć żeby Włosi pozbyli się trucizny po nim,a ile czasu minie żeby nasze dziew Czytaj całość
avatar
JARKO
17.01.2024
Zgłoś do moderacji
1
1
Odpowiedz
Jak już to jest pseudo ekspertem TVN 2 
avatar
levybdg
17.01.2024
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
czy każdy trzymacz mikrofonu w tym kraju jest ekspertem, nadużywanie tego określenia w tym kraju jest nagminne.. to nie są żadni eksperci..