Blisko dwugodzinne, nie mające nic wspólnego ze sprawiedliwą rywalizacją widowisko zafundowało jury kibicom w Szczyrku. Ostatecznie, po skokach 40 zawodników, zmagania przerwano, bowiem wiatr był coraz mocniejszy.
- To nie były zawody tylko skoki narciarskie - tak jednym zdaniem to, co działo się w środowy wieczór, podsumował Kamil Stoch.
W ten sposób trzykrotny mistrz olimpijski zwrócił uwagę, że zawodnicy tylko skakali. O rywalizacji nie mogło być mowy, bowiem wpływ na wyniki uzyskiwane przez skoczków miał przede wszystkim wiatr, który co chwila zmieniał siłę oraz kierunek.
Czy przy tak mocnych podmuchach Stoch obawiał się zatem oddać skok?
- Nie czułem się zagrożony. Na pewno było loteryjnie. Wiedziałem jednak, że muszę się skupić na sobie i wykonać dobrze pracę. Mam takie przekonanie, że jak oddam swój dobry skok, to nic złego mi się nie stanie - podkreślił dwukrotny mistrz świata.
Co ciekawe, zdaniem 36-latka właśnie przy takich loteryjnych warunkach łatwiej jest o koncentrację na dobrym skoku. - Jest łatwiej, bo poniekąd jestem zmuszony, żeby skupić się tylko na skoku - podkreślił.
W środę Stoch uzyskał 99,5 metra i przez chwilę prowadził. Ostatecznie, w momencie odwołania zawodów, zajmował 3. miejsce i miał duże szanse, by po raz pierwszy w tym sezonie zająć pozycję w najlepszej dziesiątce konkursu Pucharu Świata.
- Oddałem naprawdę dobry skok. Mam poczucie, że wykonałem solidną pracę i z takim przekonaniem pojadę do Zakopanego. Tak naprawdę mieliśmy już w tym sezonie wiele konkursów, by pokazać dobre skoki i mamy też jeszcze przed sobą sporo zawodów. Nic złego się zatem nie stało, że odwołano zmagania. Nie mamy na to wpływu - powiedział Stoch.
Ze Szczyrku Szymon Łożyński, dziennikarz WP SportoweFakty
Czytaj także: Skandal w Szczyrku. Dyrektor PŚ ujawnił, czemu odwołano konkurs