Trwa cykl Raw Air, który jest prawdziwym świętem norweskich skoków narciarskich. Mimo panującego obecnie konfliktu z udziałem m.in. szkoleniowca Alexandra Stoeckla i gorszej dyspozycji tamtejszych skoczków, Norwegia bez wątpienia wciąż należy do hegemonów tego sportu.
Nawet podczas kryzysu, Johanna Andre Forfanga było stać na zwycięstwo przed własną publicznością w Oslo. 28-latek w trakcie swojej kariery nieraz potwierdzał drzemiący w nim potencjał. Przecież przebojem wdarł się do Pucharu Świata w 2014 roku.
W norweskim powietrzu wisiała też inna wielka kariera - Kennetha Gangnesa. Co prawda same początki w seniorskiej rywalizacji nie wyglądały tak obiecująco jak w przypadku Forfanga, ale jeden sezon - 2015/2016 - sprawił, iż kibice pokochali właśnie Gangnesa. Wszystko zaprzepaściły kontuzje, z którymi podjął walkę i niestety przegrał.
ZOBACZ WIDEO: "Awaria transmisji". Ludzie przecierali oczy ze zdumienia
Nieudany eksperyment
To był maj 2010 roku - jakiś czas temu zakończył się sezon Pucharu Świata, w którym Kenneth Gangnes zdobył swoje pierwsze punkty. Norweska kadra A przeprowadzała eksperymentalny trening, bo na skoczni przeznaczonej dla młodych adeptów, K-35 położonej w Drammen.
Zawodnicy oddawali swoje próby na krótkich, niespełna dwumetrowych nartach tzw. "dragon skis". 21-letni wówczas Gangnes zaliczył upadek po bardzo dalekim skoku. Konsekwencje całego zdarzenia były fatalne - zerwane więzadła w prawym kolanie.
W lecie skoczek przeszedł operację, a do rywalizacji powrócił w styczniu 2011 roku. Kontuzja spowolniła jego karierę, ponieważ kibice częściej widzieli go w Pucharze Kontynentalnym. Sezon 2011/2012 wspomnianego cyklu zakończył na drugim miejscu.
Kolejny koszmar
Startów Kennetha Gangnesa na arenie międzynarodowej było później jak na lekarstwo. O Norwegu znów zrobiło się głośno w sezonie letnim 2013.
Tym razem także w negatywnym kontekście. Podczas kwalifikacji do zawodów Letniego Grand Prix w Hinzenbach zanotował upadek i zerwał więzadła w prawym kolanie.
Co ciekawe skoczek z Gjoviku walczył w kwalifikacjach do konkursu, który ostatecznie został odwołany. - Zrobię wszystko, co w mojej mocy, żeby jak najszybciej wrócić do skakania - mówił pechowiec. Nie były to słowa rzucone na wiatr, ponieważ rok później wrócił z podwojoną siłą.
Odrodzenie
Kenneth Gangnes zaczął regularniej punktować w Pucharze Świata. Osiągnął świetny wynik w Vikersund. Na mamucim obiekcie zajął bowiem siódme miejsce. Kolejnym dobrym prognostykiem była też rywalizacja w Letnim Grand Prix 2015 i druga pozycja w klasyfikacji generalnej cyklu.
Aczkolwiek świat skoków narciarskich przeżył ogromny szok dopiero zimą. Już na początku sezonu Gangnes wygrał w Lillehammer, a dzień wcześniej stanął tam na drugim stopniu podium. Najlepsze dla niego i innych podopiecznych Alexandra Stoeckla dopiero nadchodziło.
Docelową imprezą tamtego okresu były mistrzostwa świata w lotach w Bad Mitterndorf. Kenneth Gangnes przyczynił się do złotego medalu dla reprezentacji Norwegii w konkursie drużynowym. Indywidualnie zdobył srebro, ustępując jedynie fantastycznemu wtedy Peterowi Prevcowi. Obu panów dzieliło raptem 3,3 pkt.
Sezon 2015/2016 Pucharu Świata zakończył na trzecim miejscu. Norwescy kibice mogli żyć w przekonaniu, że w ich kraju nadszedł czas kolejnego wielkiego skoczka. Rzeczywistość okazała się być jednak brutalna.
Dramat
Nadszedł czerwiec i przygotowania do kolejnych zmagań. Kenneth Gangnes znów doznaje kontuzji. Sytuacja jest poważniejsza, ponieważ chodzi o zerwanie więzadeł nie w prawej, a... lewej nodze. Dodatkowo została uszkodzona łąkotka.
- Lądowałem z wysoka. Straciłem kontrolę nad tym, ile zostało mi jeszcze do zeskoku. Lądowałem ze zbyt dużym obciążeniem. To był ogromny ból. Kolano się wygięło i można było zobaczyć jak wypada ono prawie ze stawu - mówił w rozmowie z NRK. Natomiast zapowiadał, że powalczy m.in. o jak najwyższą formę na igrzyska olimpijskie w Pjongczangu.
Nie wziął w nich udziału, ponieważ w listopadzie 2017 roku po raz kolejny zerwał więzadło krzyżowe w lewym kolanie. Chciał powrócić do treningów kilkanaście miesięcy później, ale plany pokrzyżowała mu kontuzja uda.
Zmęczony problemami zdrowotnymi Gangnes pod koniec grudnia 2018 roku ogłosił zakończenie sportowej kariery. - Po prostu nie mogliśmy dowiedzieć się, co było przyczyną ciągłych problemów z udem, czasami miałem trudności z wchodzeniem po schodach. Za mną wiele nieprzespanych nocy z powodu tej decyzji ale teraz myślę, że jest ona słuszna, mimo tego że była dla mnie bardzo trudna. Przez 25 lat mojego życia realizowałem swoje marzenia i przynajmniej niektóre z nich udało mi się osiągnąć - stwierdził (więcej przeczytasz TUTAJ).
Pozostał w rodzinie
- Wszystko, co mogę w tej chwili zrobić, to podziękować Kennethowi za wszystkie wspaniałe chwile i jego wkład w tworzenie tak wspaniałej atmosfery wśród zawodników. Życzę mu wszystkiego najlepszego w kolejnej fazie jego życia i oczywiście mam nadzieję, że pozostanie on częścią rodziny skoków narciarskich i że nadal będzie dzielił się z nami jego ogromnym doświadczeniem - mówił Alexander Stoeckl.
Można było zastanawiać się, jaką drogę obierze zawodnik z Gjoviku. W końcu narty występowały w jego życiu, od momentu gdy skończył cztery lata. Na szczęście ta historia ma też miły akcent, ponieważ pozostał w skokach narciarskich. Został serwismanem reprezentacji Norwegii.
Na stanowisku zastąpił Thomasa Hoerla - byłego rekordzistę świata w długości skoku. Austriak pracował z tamtejszą kadrą przez dziewięć lat. - Fajnie jest ponownie pomóc kadrze mimo, że samemu już się nie startuje - mówił Gangnes, którego kariera jest dobrym materiałem na książkę. Niestety, mniej radosną.
Mateusz Byczkowski, dziennikarz WP SportoweFakty.
Zobacz też:
Niespodziewany lider Polaków w Raw Air