Popołudniowy niedzielny konkurs w Vikersund był fatalny dla Kamila Stocha. Polak skończył zaledwie 105 metrów, a przecież zawody odbywały się na skoczni mamuciej. To wynik o prawie 150 metrów gorszy niż jego własny rekord życiowy.
Zaskoczenie mogła budzić reakcja Polaka, którą wyłapały kamery. (więcej TUTAJ) Polak po prostu się uśmiechał. Dobry humor go nie opuścił i ironizował także w rozmowie z "Eurosportem".
- Tak sobie myślałem, że będzie ciężko zrobić trzy serie dziś wiec jak skończyć to z przytupem - żartował Kamil Stoch. Po chwili jednak otwarcie powiedział o tym, co nie wyszło.
ZOBACZ WIDEO: "Inspiracja". Tak polska gwiazda trenuje miesiąc po porodzie
- Był jasny plan na skok. Chciałem zrobić to na całość, tylko że wszystko poszło do przodu. Zero odbicia po wyjściu z progu. Chciałem wyciągnąć głowę, ale pomyślałem: "nie, zaraz wbiję się w bulę". Trzeba podejść z dystansem i uśmiechem. Co się będę wściekał, po prostu tak jest. Chciałem to zrobić swobodnie i luźno i tak to się skończyło - tłumaczył trzykrotny mistrz olimpijski.
Dla Kamila Stocha to nie jest koniec sezonu. Za tydzień dwukrotny zdobywca Kryształowej Kuli wystartuje w finałowych zawodach Pucharu Świata w skokach narciarskich, które odbędą się w następny weekend.
- Planica jest zupełnie innym obiektem, tej francy tutaj nie cierpię, więc się cieszę, że to był mój ostatni skok, a raczej zjazd. Teraz pojedziemy na przyjemny obiekt, mam nadzieję, że uda mi się polatać i zaznać dużo przyjemności. Tego sobie życzę - zakończył Kamil Stoch.
Czytaj więcej:
Ależ ona poszybowała! Historyczny wynik