Gdy w lutym 2022 roku - tuż po zakończeniu zimowych igrzysk olimpijskich w Pekinie - Władimir Putin wydał rozkaz o rozpoczęciu wojny w Ukrainie niemal natychmiast wszystkie organizacje na świecie wykluczyły Rosjan z międzynarodowej rywalizacji.
Nieco inaczej sprawa wyglądała w skokach narciarskich, gdzie odczekano tydzień. Zupełnie niepotrzebnie.
Doprowadziło to bowiem do sporego skandalu w Lahti. Konkurs Pucharu Świata odbył się tam 26 lutego. Zaledwie dwa dni po tym, jak pierwsze rosyjskie rakiety uderzyły w Ukrainę.
ZOBACZ WIDEO: Poważnie zachorowała. Pojawiły się obrzydliwe komentarze
Jewgienij Klimow postanowił w Finlandii zagrać wszystkim na nosie. Po swoim skoku pokazał w kamerze swoją rękawiczkę, na której była rosyjska flaga.
Gest Klimowa faktycznie wywołał w Polsce wielkie oburzenie. Kamil Stoch podczas jednego z konkursu Pucharu Świata skakał na nartach, na których pojawił się krótki, ale wymowny napis: "Stop War".
- Była dyskusja o tym, z czym Klimow wyskoczył. Czegoś takiego ja nie akceptuje - natychmiast odniósł się do zachowania Klimowa Michal Doleżal w rozmowie ze skijumping.pl. Komentatorzy Eurosportu - na znak protestu - podczas skoków Rosjan milczeli.
W Rosji oczywiście nikt problemów nie widział. - Robią z muchy słonia - grzmiał wówczas Dmitrij Dubrowski, prezes rosyjskiej federacji narciarskiej. "Polskie media wywołały skandal z powodu niemal niezauważalnego wydarzenia na Pucharze Świata w skokach narciarskich w Lahti" - pisał wtedy sport-express.ru. "Gdyby nie niespokojne polskie media, nikt nie zwróciłby uwagi na rękawiczki Jewgienija" - dodano.
W późniejszym czasie Klimow jeszcze mocniej podgrzał atmosferę, gdy paradował na "prowojennym wiecu" w Moskwie z charakterystyczną literą "Z" na kurtce. - Dla mnie Jewgienij Klimow przestał być sportowcem i w życiu bym mu ręki nie podał. W tym przypadku rude włosy nie są przypadkowe - przyznał w rozmowie z "Super Expressem" Andrzej Wąsowicz, dyrektor zawodów PŚ w skokach narciarskich w Wiśle.
Powrót do przeszłości
Rosjanie teraz nagle wrócili do tematu reakcji i zachowania Polaków po tym, co zrobił Klimow. "Nasz sportowiec jednym gestem rozwścieczył rusofobów", "Polska histeria" - można przeczytać w materiale w serwisie news.sportbox.ru.
"Polacy byli oburzeni, że Klimow podczas zawodów pokazał w kamerze rosyjską flagę na rękawiczce. Lokalne media natychmiast zaatakowały Jewgienija, podnosząc zarzut rzekomej prowokacji politycznej" - napisano. Jednocześnie zwrócono uwagę na to, że skoki w Polsce to "praktycznie religia", a Adam Małysz jest gwiazdą na poziomie Aleksandra Owieczkina w Rosji.
Dodajmy, że skandal, jaki wywołał Klimow, był spowodowany decyzją FIS, która Rosjanom zakazała pokazywania wszelkich rosyjskich symboli. Portal news.sportbox.ru pisze jednak, że podczas zawodów w Lahti panowały "dziwne zasady". Dlaczego? Bowiem sportowcy z kraju Putina nie występowali pod swoją flagą i nie mogli usłyszeć hymnu narodowego, natomiast na listach startowych widnieli normalnie jako Rosjanie.
"Tak więc historia z Klimovem rozprzestrzeniła się błyskawicznie po lokalnych mediach i sieciach społecznościowych. Polacy zrobili wszystko, aby doprowadzić do dyskwalifikacji Rosjanina, a najlepiej zawieszenia całej naszej drużyny" - napisał serwis.
Finał historii był taki, że ani Klimow, ani cała kadra nie otrzymała żadnej kary, a FIS zwrócił się jedynie z prośbą o baczniejszą kontrolę sprzęty zawodników...
- Polacy dostrzegli prowokację i zaczęli rozpowszechniać tę historię w mediach. Zrobiłem swoje normalne rzeczy. Nie widzę w tym żadnej prowokacji - przyznał Klimow na łamach Match TV tłumacząc, że rękawiczki dostał od sponsorów.
Rosjanie sprzętu kontrolować już jednak nie musieli, bowiem 1 marca FIS zawiesił nie tylko Klimowa, ale i wszystkich rosyjskich sportowców w międzynarodowych zawodach. Sytuacja taka trwa do dnia dzisiejszego i nic nie zapowiada zmian.
Zobacz także:
"Nikt nie spieszy z pomocą". W Rosji nazwali go zdrajcą i porzucili
Zaskakujący cios w Rosję i Białoruś. Francuzi bezlitośni przed igrzyskami