W końcówce sezonu 2022/23 Dawid Kubacki miał szansę na wywalczenie miejsca na podium Pucharu Świata w skokach narciarskich. Ostatecznie ta sztuka mu się nie udała, bo zrezygnował z ostatnich konkursów po tym, jak do szpitala trafiła jego żona.
Dla Kubackiego niewiadomą było, czy będzie kontynuował karierę. Ostatecznie jednak wystartował w zmaganiach 2023/24, które nie poszły po jego myśli. Po zakończonym sezonie był gościem podcastu Eurosportu.
Wówczas skoczek wyznał, że w trakcie pobytu jego żona w szpitalu małżeństwo usłyszało od lekarzy, że warto przebadać ich córkę. Mieli rację, bo to pozwoliło zdiagnozować wadę genetyczną u młodszej z córek.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
- Sprawa była załatwiona w bardzo spokojny sposób. Byliśmy z córkami też w Zabrzu w szpitalu i pani doktor je przebadała. Wówczas powiedziała, że jak ma patrzeć po samych tych wynikach, to Majka może to mieć. Ma tę wadę genetyczną i jest zabezpieczona lekami. Trzeba jej podać leki trzy razy dziennie i tyle. Oczywiście jeździmy na kontrole z córką co pół roku. Żonie wystarczy, że jeździ co rok - tłumaczył Kubacki.
Przy okazji startu nowego sezonu Pucharu Świata o tej sytuacji przypomniały norweskie media. Podkreślono, że po zniknięciu Polaka w marcu 2023 roku "zapanował szok".
"Dostał straszną wiadomość" - brzmi tytuł artykułu dziennika "Dagbladet". "Najmłodsza z dwóch córek małżeństwa, Majka, ma tę samą genetyczną wadę serca, co jej matka" - wyjaśniono sytuację.
Zarówno u Marty Kubackiej, jak i u ich najmłodszej córki wykryto zespół długiego QT. To rzadkie zaburzenie czynności elektrycznej komór serca.