W weekend (22-24.11) w Lillehammer rozpoczęła się 46. edycja Pucharu Świata w skokach narciarskich. Na Lysgardsbakken zaplanowano rywalizację mikstów i dwa konkursy indywidualne.
Kadra Polski na razie nie osiąga spektakularnych wyników. Po pierwszych zawodach więcej mówiło się o... warunkach, w jakich odbywa się inauguracja sezonu PŚ. Polacy w Lillehammer muszą mierzyć się z nietypowymi warunkami, m.in. zamiast tradycyjnych szatni, zawodnicy korzystają z niewielkiej przyczepy (więcej TUTAJ).
"Polska szaleje: Skandal. Polskie media nie są zadowolone z organizacji zawodów. Szatnia dla zawodników nazywana jest 'dziwaczną'. Piszą, że wygląda jak przenośna toaleta. Mówi się, że Maciej Kot nie mógł znaleźć miejsca w przebieralni i musiał udać się do szatni damskiej. Polacy podnoszą również, że na trybunach jest bardzo mało kibiców, a warunki pracy dziennikarzy są jak w sklepie z pamiątkami" - czytamy w portalu dagbladet.no.
ZOBACZ WIDEO: Aż trudno uwierzyć, że ma 41 lat. Była gwiazda wciąż w formie
Norwescy dziennikarze w tej sytuacji poprosili o wyjaśnienie organizatorów. Okazuje się, że ci nie mają sobie nic do zarzucenia.
- Nic o tym nie słyszałem. Ale staramy się zapewnić wszystkim reprezentacjom możliwie najlepsze warunki. Mamy tyle stanowisk, ile mamy. W tym roku musieliśmy wynająć kilka dodatkowych miejsc. Polacy dostali jedno z nich - powiedział Mikko Kokslien, były medalista MŚ w kombinacji norweskiej.
- Szatnia różni się trochę od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni. Ale jako były sportowiec nie sądzę, że korzystanie z niej może być problematyczne. Uważam, że jest tam wystarczająco dużo miejsca, nawet jeśli jest trochę inna niż zawsze. Wewnątrz ustawiliśmy stół i krzesła. Polacy twierdzą, że jest za mała? Gdyby ktoś nam na to zwrócił uwagę, jako organizatorzy moglibyśmy coś z tym zrobić. Dokładamy wszelkich starań, aby zadowolić każdego. Jest więcej ekip, które to przeżyły. Tak właśnie musi wyglądać logistyka w relacji do kosztów - podsumował przedstawiciel organizatora PŚ w Lillehammer.