Niestety, tak jak w poprzednim sezonie, reprezentanci Polski są daleko od ścisłej czołówki. Stać ich tylko na pojedyncze przebłyski, a ostatnio optymizmem powiało w Titisee-Neustadt, kiedy ósme miejsce zajął Jakub Wolny. 29-latek jednak zawiódł w Engelbergu.
Co więc dalej? Obecnie w ekipie Thomasa Thurnbichlera nie ma lidera. Kamil Stoch, który przez wiele lat był filarem Biało-Czerwonych, ominie nadchodzący Turniej Czterech Skoczni. Wszystko oczywiście ma związek ze spadkiem formy.
Apoloniusz Tajner, były m.in. prezes Polskiego Związku Narciarskiego, wyraża jednak optymizm co do występu naszych skoczków. Swoją opinię na temat nadchodzącej imprezy wyraził w rozmowie z "Faktem".
ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Nietypowe wyzwanie Włodarczyk w Katarze
- Widzę to pozytywnie. Z mojego doświadczenia wynika, że cały grudzień to jakby pierwszy osobny etap sezonu. Nawet z Adamem Małyszem to przechodziłem. Cały grudzień wygrywał, a na turnieju już był w dół. Potem kolejne dwa konkursy, jeszcze bardziej w dół. Następnie nastąpił miesiąc przerwy, powrót i Adam nagle zdobył dwa mistrzostwa świata. To był zwariowany sezon - mówił.
Skąd taki optymizm? Apoloniusz Tajner przypomniał sezon 2002/03, kiedy Adam Małysz pod jego wodzą zdobył dwa mistrzostwa świata w Val di Fiemme, mimo słabszego występu w Turnieju Czterech Skoczni. Wtedy dołożył także triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
- Te wszystkie lata spędzone przy skokach pokazały mi, że grudzień to jeden etap, a Turniej Czterech Skoczni to już coś innego. Później zakończy się turniej i zacznie się trzecia część sezonu, zazwyczaj z główną imprezą. Wtedy dopiero kształtuje się właściwa czołówka. To wcale nie muszą być ci, którzy akurat w listopadzie i grudniu wygrywają - dodał były szkoleniowiec.
73. edycja Turnieju Czterech Skoczni wystartuje w sobotę w Oberstdorfie. Tego dnia zaplanowano kwalifikacje, natomiast pierwsze zawody odbędą się w niedzielę, 29 grudnia. Rywalizacja rozpocznie się o godzinie 16:30.