Norweg nawet tego nie kryje. "To, że dalej skaczę, zawdzięczam Polakom"

PAP/EPA / ANNA SZILAGYI / Na zdjęciu:
PAP/EPA / ANNA SZILAGYI / Na zdjęciu:

Benjamin Oestvold błysnął podczas Turnieju Czterech Skoczni, choć jeszcze niedawno zmagał się z ogromnymi problemami finansowymi. W rozmowie z telewizją NRK opowiedział, jak w jego karierze pomogli mu Polacy.

W tym artykule dowiesz się o:

Benjamin Oestvold okazał się jedną z największych niespodzianek 73. Turnieju Czterech Skoczni. Norweg nie mógł przebić się do składu na Puchar Świata, aż w końcu dostał szansę w Engelbergu, gdzie najpierw zajął 20., a później ósme miejsce.

W Turnieju Czterech Skoczni spisał się jeszcze lepiej - wszystkie cztery konkursy kończył w TOP 20, a ostatnie zawody w Bischofshofen zakończył na szóstej lokacie. W konsekwencji został sklasyfikowany na 13. miejscu w "generalce".

23-latek przez długi czas znajdował się poza kadrą narodową, co oznaczało brak wsparcia finansowego ze strony norweskiej federacji narciarskiej. Aby móc trenować i kontynuować starty w zawodach, musiał łączyć sport z pracą na pełen etat. Przez ostatnie dwa lata pracował w fabryce w Raufoss, a obecnie zatrudnił się jako nocny portier w hotelu w Gjoevik.

W grudniu uruchomił w mediach społecznościowych akcję, dzięki której zebrał około tysiąca euro. To wystarczyło, aby mógł pojechać na zawody Pucharu Kontynentalnego, gdzie jego dobre wyniki przyniosły mu niespodziewane powołanie na Turniej Czterech Skoczni. W prestiżowym cyklu zarobił 10 tysięcy euro, które, jak sam przyznał, wystarczą mu na dalsze starty do końca sezonu.

To jednak nie pierwszy raz, kiedy Oestvold musiał walczyć o finansowanie swojej kariery. Już w 2021 roku, podczas zawodów Pucharu Kontynentalnego w Zakopanem, znalazł się w podobnej sytuacji. Nie będąc członkiem kadry A, nie miał stypendium ani sponsorów, dlatego po raz pierwszy uruchomił zbiórkę pieniędzy. Jak wspomina, największe wsparcie wtedy otrzymał od polskich kibiców.

- Byłem zdesperowany i skierowałem prośbę przede wszystkim do znajomych, rodziny i norweskich kibiców, lecz nieoczekiwanie największe wsparcie, bo ponad połowę wpłaconych środków, otrzymałem z Polski. Tam kochają skoki i musiałem im zaimponować najdłuższym skokiem w Zakopanem - powiedział w rozmowie z telewizją NRK.

- To, że dalej skaczę, zawdzięczam Polakom - podkreślił.

A już niebawem znów najpewniej pojawi się w Zakopanem, w ramach zaplanowanych tam zawodów Pucharu Świata. Te odbędą się 18 i 19 stycznia.

ZOBACZ WIDEO: #dziejesiewsporcie: Powitała Nowy Rok w bajecznej scenerii

Komentarze (4)
avatar
steffen
5 h temu
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Sympatyczna historia, brawo dla wspierających :) 
avatar
Bogdan Supeł
6 h temu
Zgłoś do moderacji
2
2
Odpowiedz
Ciekawa sprawa, naszym tuzom wogóle nie idzie a my finansujemy rywali. Czy nie lepiej dołożyć kasy wiewiórowi, albo sfinansować jakiś młody polski talent?. Albo najlepiej opłacić wsparcie psych Czytaj całość