Znakomita forma Andreasa Wanka była zaskoczeniem. O Niemcu mówiło się wprawdzie, że jest skoczkiem perspektywicznym, lecz do tej pory nie przekładało się na sukcesy. Latem Wank zaczął jednak skakać kapitalnie, wygrał w Hinterzarten i dwukrotnie w Haklubie, ponadto stał na podium w Courchevel, dzięki czemu w cuglach triumfował w klasyfikacji generalnej cyklu Grand Prix. - Nie czuję się królem lata, bo inni zawodnicy też wygrywali konkursy, niektórzy z kolei nie mogli rywalizować, bo w ogóle nie stanęli na starcie i nie było z nimi porównania - skromnie mówi niemiecki skoczek. - Niezależnie od tego wszystko, udowodniłem, że jestem na właściwej drodze. Latem skakałem dobrze, ale skupiam się na zimie. Wygrana w klasyfikacji generalnej to coś pięknego, jednak nie decyduje o niczym przed Pucharem Świata.
W swojej dotychczasowej karierze Wank w klasyfikacji najbardziej prestiżowego zimowego cyklu był najwyżej dwudziesty pierwszy. Teraz Puchar Świata uważa za jeden ze swych dwóch głównych celów. - Bez wątpienia najważniejszymi zawodami będą mistrzostwa świata i Puchar Świata. Jest także Turniej Czterech Skoczni, również istotny, ale w roku w którym są mistrzostwa świata ma dla mnie mniejsze znaczenie. Oczywiście i tak postaram się wypaść dobrze, ale nie będzie to dla mnie priorytet - twierdzi Wank.
W pojedynczych zawodach pucharowych do tej pory Niemiec najlepiej spisał się w 2010 roku w Sapporo, gdy w przeciętnej obsadzie błysnął i zajął drugie miejsce. Łącznie w czołowej dziesiątce indywidualnie plasował się siedmiokrotnie. W jego sportowym CV są także dwa istotne sukcesy drużynowe - srebrne medale z igrzysk olimpijskich w Vancouver i mistrzostw świata w lotach, zdobywane wspólnie z kolegami z reprezentacji kraju.