W sezonie 2006/2007 to właśnie na Turnieju Czterech Skoczni Anders Jacobsen odniósł swój największy sukces w karierze, gdy triumfował w klasyfikacji końcowej. W kolejnych latach spisywał się różnie, aż wreszcie w 2011 roku zakończył karierę. Urodzony w 1985 roku skoczek nie wytrwał jednak długo w swym postanowieniu i szybko wrócił na skocznię, by w niedzielę ponownie wygrać w Oberstdorfie.
Na niemieckiej skoczni Jacobsen brylował już na treningach, następnie był najlepszy w kwalifikacjach w grupie spoza czołowej dziesiątki Pucharu Świata, aż wreszcie zasłużenie wygrał cały konkurs. Trener Alexander Stoeckl świadomy formy swego skoczka zaryzykował i obniżył mu belkę startową, jednak Jacobsen i tak uzyskał w drugiej serii znakomitą odległość, a jednocześnie otrzymał bonusowe punkty za skrócony rozbieg, co łącznie dało mu wyraźną przewagę nad rywalami.
- Nie wiem jak opisać to uczucie. To jak bajka - komentował szczęśliwy Norweg. - Emocje były duże. Siedząc na górze przed ostatnim skokiem czułem jednak spokój, a spojrzenie na morze głów w tłumie było bardzo inspirujące. To nie jest coś, co widzi się w życiu często. Wiedziałem, że mogę skoczyć daleko. Gdy trener Alexander Stoeckl obniżył dla mnie belkę startową zrozumiałem, że warunki są bardzo sprzyjające.
Szkoleniowiec norweskiej kadry przyznał, że przed przyjazdem do Oberstdorfu sam nie przypuszczał, iż forma Jacobsena eksploduje do tego stopnia. - Anders świetnie skakał na treningach, ale to i tak szok. Będzie co analizować wieczorem, spisaliśmy się tu znakomicie. Nie tylko Anders, także Tom Hilde, Rune Velta. To nasz najlepszy konkurs w całym sezonie, bez wątpliwości - powiedział Stoeckl.
Dzięki wygranej w Oberstdorfie Jacobsen awansował do czołowej dziesiątki Pucharu Świata. Kolejne skoki odda już w sylwestrowe popołudniowe na treningach i w kwalifikacjach do konkursu w Garmisch-Partenkirchen. Między innymi te próby dadzą odpowiedź na pytanie, czy Jacobsen rzeczywiście znalazł życiową formę, czy też jedynie tak bardzo odpowiada mu skocznia w Oberstdorfie.