Czy można było przewidzieć, że forma Jana Matury, skoczka wydawałoby się znanego wszystkim kibicom skoków narciarskich w Polsce, przewidywalnego i ze sporym bagażem sportowego doświadczenia, eksploduje właśnie w Sapporo? Aby odpowiedzieć na to pytanie warto przypatrzeć się wcześniejszym wynikom zawodnika urodzonego w Czeskim Krumlowie. Otóż, od Innsbrucku dyspozycja 32-latka odznaczała się ogromnym progresem. W trzecim konkursie Turnieju Czterech Skoczni zawodnik zajął 20. miejsce, żeby już w Bischofshofen uplasować się na 14. pozycji. 11. lokatę wywalczył w Wiśle, a w Zakopanem już 6. Nikt nie mógł przewidzieć, że tendencja wzrostowa będzie miała swój ciąg dalszy, jednak wobec takich danych trudno nazwać wyczyn Matury w Sapporo zupełnie zaskakującym.
Rok temu w kraju kwitnącej wiśni Czech zajmował pozycje 42. oraz 27. Trudno więc porównywać te wyniki z ostatnio uzyskanymi przez Maturę. Wystarczy napisać, że sukces, jaki osiągnął w Japonii można uznać za największy w jego karierze. Sam skoczek swojego osiągnięcia nie traktuje jednak, jako jednorazowego "wybryku". Twierdzi, że jest w dobrej formie i deklaruje walkę w Vikersund.
Wydawać by się mogło, że przy życiowych sukcesach Czecha, niektórzy nasi zawodnicy wypadli blado. Skocznia "leżała" Krzysztofowi Miętusowi, jednak dyskwalifikacja w sobotnim konkursie na pewno nieco podcięła mu skrzydła. W niedzielę był 25. W ubiegłym sezonie Polak zajmował w Sapporo dwa razy 20. lokatę, więc tegoroczny występ można uznać za słabszy.
Piotr Żyła po świetnych wynikach uzyskiwanych na polskich skoczniach, w Japonii nieco "spuścił z tonu" ostatecznie plasując się na pozycjach 26. i 22. Jednak mimo, że występu nie można uznać za szczególnie udany, forma Polaka wydaje się wciąż utrzymywać na podobnym poziomie. Od siedmiu konkursów bowiem 26-latek punktuje nieprzerwanie! Co prawda, w zeszłym roku zawodnik właśnie na Sapporo zakończył swoją 6-konkursową serię miejsc w "trzydziestce", jednak kibice Żyły (których wciąż przybywa, również dzięki niebanalnej osobowości skoczka) są niemal pewni, że tym razem będzie inaczej.
Miejmy nadzieję, że w Sapporo przełamał się Dawid Kubacki. W przeciwieństwie do wcześniej omówionego Piotra Żyły, 22-latek przed zawodami w Japonii nie punktował od kilku konkursów (a dokładnie czterech). 23. i 18. miejsce mogą więc szczególnie cieszyć sympatyków urodzonego w Nowym Targu zawodnika.
10. i 14. lokata Macieja Kota świadczą o tym, że skoczek sukcesywnie utrzymuje swoją formę na podobnym poziomie. Martwić może jedynie fakt, że skoki 21-latka w Japonii były wyjątkowo nierówne. W sobotę Polak podczas pierwszego skoku wylądował na 121. metrze Okurayamy, zaś w drugim poszybował już na odległość 138 m. W niedzielę, podczas pierwszej próby zaliczył 135. metr obiektu, a w drugiej wywalczył jedynie 112,5 m. Jednak w trakcie porównywania aktualnych występów Polaka z tymi w zeszłym roku, nastrój nam się zdecydowanie poprawia. W ubiegłym sezonie Maciej Kot w Sapporo zajmował bowiem 38. oraz 28. pozycję.
W przypadku Kamila Stocha tylko pierwszy konkurs mógł zasiać w kibicach ziarno zwątpienia. 9. miejsce to dobry rezultat, ale urodzony w Zakopanem skoczek przyzwyczaił nas już do lepszych wyników. Na szczęście, 5. lokata w niedzielnych zawodach rozwiała wszelkie wątpliwości - świetna dyspozycja pozostaje i czeka tylko, aby znowu się uwidocznić w kolejnych konkursach. Słabsze momenty zdarzają się przecież najlepszym (o ile jakiekolwiek miejsce w pierwszej "dziesiątce" można nazwać słabszym momentem).
Polacy, choć w Japonii faktycznie skakali tylko w cieniu Jana Matury, nie mają się więc czego wstydzić. Miejsca, jakie osiągali nie mogą wpędzić ich w kompleksy. W końcu Kamil Stoch i Maciej Kot już od kilku konkursów cieszą oczy polskich kibiców dalekimi skokami, a Czesi musieli czekać na chwile radości aż do zawodów w Sapporo.