Zdaniem Ammanna receptą na sukces było zachowanie zimnej krwi. - To było ekstremalne doświadczenie. Już koło południa doszedłem do wniosku, że chyba spożytkowałem całą adrenalinę, chciałem po prostu mieć to już za sobą. Od samego początku chłopaki skakali po 140 metrów. Starałem się zachować zimną krew i udało się, w pierwszej serii oddałem najlepszy jak do tej pory skok w sezonie - mówi triumfator konkursu w Oberstdorfie.
Mimo dobrego skoku w drugiej serii nie był on do końca pewien czy uda mu się zdobyć wystarczającą liczbę punktów, by wygrać. - W serii finałowej moje narty wcale nie były takie stabilne. Widziałem zielona linię, ale nie miałem pewności czy to był wystarczająco długi skok. Byłem taki szczęśliwy, kiedy na ekranie zobaczyłem "1".
Mimo upływu lat Szwajcar wciąż cieszy się uprawianiem swojej ukochanej dyscypliny. Dużą rolę odgrywają w tym kibice. - Kibice byli dziś naprawdę wspaniali. Dla mnie skoki to nadal świetna zabawa, taka sama jak wtedy, kiedy zaczynałem. Dzielenie się tą radością z 25 tysiącami kibiców zgromadzonych pod skocznią jest czymś wyjątkowym. Lepiej już być nie może. Zobaczymy jak to będzie do Bischofshofen - zakończył Simon Ammann.