Bez kasku: Opinia Kruczka w rękach (nogach) Kubackiego? Ciężka dola trenera

W ostatnich dniach nominacje olimpijskie są tematem wiodącym w świecie skoków narciarskich. Po raz pierwszy w historii reprezentacja Polski jest tak wyrównana, że i u nas temat ten budzi kontrowersje.

W tym artykule dowiesz się o:

Igrzyska olimpijskie, choć są piękną imprezą wysokiej rangi, rządzą się swoimi regułami. W tym przypadku mam na myśli liczebność reprezentacji. Kadry skoczków narciarskich nie mogą liczyć więcej niż pięciu zawodników. Dlatego też w kilku krajach znaleźć można poszkodowanych tym przepisem. Są reprezentacje bardzo mocne, są też mocno wyrównane. Może i wśród biało-czerwonych tylko Kamil Stoch  jest zawodnikiem najwyższej klasy, ale to nie oznacza, że i dla nas liczba pięć nie jest zbyt mała. Wszak oprócz wielkiego asa, który obecnie piastuje pozycję lidera Pucharu Świata, trener Łukasz Kruczek ma do dyspozycji kilku solidnych podopiecznych. W czym Krzysztof Biegun, Tom Hilde czy Michael Neumayer są gorsi od przeciętnego reprezentanta Włoch, Francji czy Kazachstanu? No właśnie... Są lepsi, ale urodzili się w "zbyt dobrym" miejscu.

Sam opiekun kadry od początku sezonu daleki był od odpowiedzi na pytania dotyczące Soczi. Słusznie zresztą, gdyż (nie licząc Stocha) cała kadra prezentuje się bardzo wyrównanie. Najlepsi z naszych nie różnią się wiele. Zajmują zbliżone miejsca w klasyfikacji generalnej PŚ oraz podobnie punktują. Oprócz wspomnianego lidera wyścigu po kryształową kulę kolejna trójka skoczków punktowała jak dotąd w przedziale od 265 do 282 punktów. Wyróżnić jednak należy Jana Ziobro, który ma na koncie wygraną oraz trzecie miejsce, które wywalczył w szwajcarskim Engelbergu. Dlatego też nominacja czterech zawodników była formalnością. Może Piotr Żyła czy Maciej Kot w ostatnim czasie spisują się słabiej... Jednak pamiętać należy o ich doświadczeniu. Tutaj wraz ze Stochem tych dwóch przoduje.

Jedyną niejasną dla nas kwestią był ten piąty. Coraz lepiej radzący sobie Klemens Murańka czy członek brązowej ekipy z Val di Fiemme, Dawid Kubacki? O to pytali dziennikarze, a i pewnie sam Kruczek tuż przed uśnięciem błądził w myślach w poszukiwaniu odpowiedzi. Dobre występy Klimka stopniowo utwierdzały go w przekonaniu, że wybierze się w podróż na Wschód. Z kolei świadom swoich braków w stosunku do reszty Kubacki ciężko pracował. Efekty tej pracy zaprezentował w Zakopanem podczas rywalizacji drużynowej. Okazał się najlepszym z Polaków, biorąc pod uwagę dwa skoki. Jednak czy już wtedy starszy z tej dwójki był murowanym faworytem do występu na Olimpiadzie? Wydaje mi się, że nie. Wciąż nie jest, mimo iż trener postawił właśnie na niego. Kubacki dopiero będzie musiał to udowodnić. Pokazać trenerowi, że miał nosa, kibicom że ich bohaterowie mają dobrego selekcjonera oraz pewnie samemu sobie, że był gotów. Dodatkowym atutem Dawida jest jeszcze fakt, iż duża skocznia w Soczi to wielka zagadka. Owiany tajemnicą, niedostępny obiekt nie gościł uczestników Pucharu Świata. Jedynym turniejem, którego był areną były zawody Pucharu Kontynentalnego, w których startował m.in... Kubacki.

Jeśli o pokazy chodzi to ten ma za sobą Murańka, a raczej to my mamy go za sobą, gdyż to kibicom i mediom Klimek urządził przedstawienie. Oczywiście jest to młody i ambitny sportowiec. Marzeniem każdego człowieka, który żyje z uprawiania jakiejś dyscypliny jest start w czempionacie spod znaku pięciu okręgów. Dlatego też smutek czy żal są w tej sytuacji jak najbardziej zasadne. Po prostu to, co czuł gdzieś w środku młodzieniec jest zrozumiałe. Gorzej jednak, gdy spojrzymy jak wyglądało to, gdy z niego już wyszło. Człowiek powinien przegrywać z klasą, mężczyzna zachowywać się z godnością, a sportowiec gratulować lepszemu. Skoro to Kubacki w oczach Kruczka był lepszy, to (nawet z nutką ironii) Klimek powinien życzyć powodzenia starszemu koledze. Jednak tego nie uczynił. Pokazał trenerowi, że nie dorósł do tego by udźwignąć ciężar startu na Igrzyskach. Przykład Svena Hannawalda pokazuje doskonale, ze te olimpijskie okręgi są niczym z ołowiu, a ich ciężar potrafi obalić niejednego faworyta.

Tylko czy Dawid Kubacki udowodni to, że on akurat jest gotowy, by walczyć w Soczi? W końcu był częścią zespołu, który osiągnął epokowy dla Polaków sukces, a więc brąz mistrzostw świata drużynowo. Z pewnością Łukasz Kruczek zaryzykował. Liczby stawiały tego zawodnika w mało korzystnym świetle. W końcu spośród punktujących Polaków był najsłabszy. Zajmuje bardzo odległe miejsce w klasyfikacji generalnej. Na formę sportowca składają się trzy rodzaje atrybutów; techniczne, fizyczne oraz psychiczne. Ta ostatnia grupa swojej szczególności nabiera właśnie na igrzyskach olimpijskich. Oby trener się nie mylił, a Dawid Kubacki udowodnił swoją wartość. Dla siebie, dla drużyny, dla nas.

Źródło artykułu: