Ostatnio wokół skoków narciarskich w Polsce narosło sporo kontrowersji. Wszystkie dotyczą wyboru pięciu zawodników na igrzyska olimpijskie w Soczi. Czy to może zaważyć na dyspozycji naszych reprezentantów? - Nie powinno to mieć dużego znaczenia. Nasi skoczkowie są mocni psychicznie. Z tego co widziałem podczas ostatnich zgrupowań - jest OK. Skoczkowie skupiają się na jak najlepszym starcie na igrzyskach - podkreśla Rafał Kot.
Trudności w wyborze zawodników, którzy pojadą do Rosji można się doszukiwać wyłącznie w odniesieniu do rezerwowego zawodnika. Pierwsza czwórka nie może budzić kontrowersji. Ojciec Macieja Kota stara się poznać powody, dla których trener Łukasz Kruczek do Soczi weźmie Dawida Kubackiego, a nie Klemensa Murańkę. Sprawa jest o tyle istotna, że po ogłoszeniu składu na igrzyska pojawiły się głosy krytykujące szkoleniowca. W mediach wypowiadał się choćby ojciec Murańki zawiedziony decyzją Kruczka. - Czym się kierował Łukasz? Według mnie, ale to tylko moje prywatne zdanie, Łukasz wystawił w konkursie drużynowym w Zakopanem zmodyfikowany skład, aby dać szansę obu zawodnikom. Jeśli zawodnik sobie nie poradzi w konkursie indywidualnym, to trudno - porażka idzie na jego konto, ale w konkursie drużynowym, kiedy mamy aspiracje medalowe, presja jest ogromna. Wtedy skacze się dla polskiego zespołu, a nie dla siebie. Kubacki w Zakopanem wykazał się odpornością psychiczną i oddał dwa bardzo dobre skoki, a przecież wiedział, że zarówno on, jak i Murańka walczą o miejsce na igrzyskach. Następnego dnia z kolei Klimek był lepszy, ale według mnie, przez warunki pogodowe, rezultatów tego konkursu Łukasz mógł nie brać pod uwagę. Ważne jednak było choćby to, co skoczek zrobił na progu, bo to jest część składowa uzyskanej później odległości - tłumaczy Rafał Kot.
Były współpracownik m.in. Adama Małysza podkreśla, że trener Kruczek miał ogromny dylemat. - Ja bardzo cenię Klimka Murańkę, jesteśmy w komitywie, dobrze się znam z jego rodzicami. Wydaje mi się jednak, że Łukasz po prostu wybrał bardziej stabilnego zawodnika, który nie spali się psychicznie w razie startu. Klimek miał rewelacyjne skoki, choćby na początku Turnieju Czterech Skoczni, ale potem jak przyszło walczyć o pierwszą dziesiątkę, zjadły go nerwy - nie ukrywa ekspert.
Sporty zimowe na SportoweFakty.pl - Jesteśmy na Facebooku, dołącz do nas.
Teraz przed Murańką mistrzostwa świata juniorów. - Klimek to nasz wielki talent. Myślę, że jeśli czuł się na tyle mocny, żeby pojechać na igrzyska olimpijskie, to powinien na mistrzostwach świata juniorów zdobyć jak najwyższe miejsce, pokazać, że być może jednak trener się pomylił. Ale dostanie także możliwość startu w Pucharze Świata, są jeszcze mistrzostwa świata w lotach, a jak wiadomo Klimek jest dobrym lotnikiem. Po prostu staram się być obiektywny, tak samo murem staję za Klimkiem, jak za każdym innym zawodnikiem w naszej kadrze - twierdzi fizjoterapeuta.
Wracając do Soczi - czego można się spodziewać po naszych zawodnikach? - Według mnie już za bardzo napompowano balonik odnośnie igrzysk. Mówię o wszystkich dyscyplinach. Słyszałem wypowiedzi naszych decydentów, że możemy zdobyć nawet 12 medali. Ja mówię, zdobądźmy cztery, a każdy następny będzie przemiłą niespodzianką i będziemy się z niego podwójnie cieszyć. Niestety, czasami najpierw się wiesza zawodnikom na szyjach kilkanaście medali, a potem bywa tak, że trzeba je ściągać. To jest przykre także dla naszych kadrowiczów. Przypomnijmy sobie, jak wysyłano siatkarzy po złoty medal. Wszyscy widzieliśmy, jak się to skończyło - wspomina ekspert.
Były współpracownik Małysza nie ukrywa jednak, że Kamil Stoch ma szansę na sukces. Wśród naszych zawodników największe, jeśli chodzi o konkursy indywidualne w skokach narciarskich. W czołówce jednak jest potwornie ciasno... - Myślę, że obecnie można wskazać około 10, a nawet 15 zawodników, którzy mogą stanąć na podium. Nie ukrywam jednak, że liczę też na medal w konkursie drużynowym. "Złoto" i "srebro" będą raczej poza naszym zasięgiem, ale "brąz" jest realny. Obecnie startuje sześć zespołów, które mogą walczyć o podium. To Słowenia, Niemcy, Austria, Norwegia, Polska oraz Japonia. Norwegowie są teraz nieco słabsi, Japończycy też, ale na igrzyskach mogą się dźwignąć. Po prostu – liczę na walkę w konkursie drużynowym - kończy Rafał Kot.