Skocznia normalna w Falun Kamilowi Stochowi nie odpowiadała. Wszyscy liczyli, że znacznie lepiej pójdzie mu na dużym obiekcie. Na treningach spisywał się dobrze, ale w konkursie tego nie potwierdził. Po raz drugi na szwedzkich MŚ nie zdołał awansować do czołowej dziesiątki Zajął 12. miejsce, za Piotrem Żyłą (9.).
Po konkursie Stoch - w rozmowie z TVP - zastanawiał się, czego zabrakło mu w konkursach indywidualnych w Falun. W pewnym momencie wypalił: - Tak naprawdę nie wiem.
[ad=rectangle]
- Może pan wie? - zapytaliśmy Jana Szturca, trenera skoków narciarskich.
- Z mojego punktu widzenia pozycja dojazdu Kamila nie jest taka, jaka była jeszcze dziesięć dni temu na treningach w Szczyrku czy w Wiśle - rozpoczął rozmowę z naszym serwisem Jan Szturc. - Jak zawodnik nie czuje pozycji dojazdu, brakuje mu pewności. A jak brakuje pewności, to wtedy odbicie nie jest do końca tak poprawne. I zawodnik nie wykorzystuje możliwości. To było widać u Kamila - dodał Szturc.
Pierwszy trener Adama Małysza przyznał, że u Stocha podczas mistrzostw w Falun za dużo było wahań. O konkursie na skoczni normalnej nie ma co wspominać ("Od początku mu tam nie szło"), natomiast na dużym obiekcie dwukrotny mistrz olimpijski skakał nierówno . - W poniedziałek na treningach było wszystko OK, ale na wtorkowych sesjach już brakowało trochę odległości. W środę odpoczął. Podczas konkursu zabrakło tego błysku. Płynności, swobody w dojeździe - kontynuował Jan Szturc.
W dzisiejszych zawodach najlepszym z Polaków był wspomniany Żyła, który zajął dziewiąte miejsce. - Pierwszy skok Piotrka nie był do końca poprawny technicznie na progu. Drugi już bardzo dobry, oddany w trudnych warunkach. W dalszym ciągu są u niego rezerwy. Jeżeli podejdzie do tego na luzie, to jest w stanie oddać bardzo dobre skoki - ocenił Szturc.
Polacy mieli w dzisiejszym konkursie czterech skoczków w drugiej serii, z czego trzech w "20" (Żyła 9., Stoch 12., Klemens Murańka 20.). Wciąż więc tli się nadzieja na medal na skoczni w Falun. W sobotnim konkursie drużynowym.
- Mamy w tym momencie trzech zawodników na dobrym poziomie - Kamila, Piotrka i Klimka. Brakuje tego czwartego. Jest jeszcze czas, po piątkowych treningach Łukasz Kruczek wybierze z pozostałej trójki tego najlepszego. Wcale nie wykluczam, że będzie nim... Jan Ziobro - dodał doświadczony trener.
Przypomnijmy: Ziobro został odstawiony od składu przed czwartkowym konkursem. Kruczek uznał, że spisywał się najsłabiej na treningach. Teraz jednak skoczek z Rabki-Zdroju wraca do gry.
Zdaniem Jana Szturca Polacy powinni się liczyć w walce o medale. Pod jednym warunkiem. - Osiem równych skoków. Dwa lata temu zdobyliśmy w ten sposób brązowy medal, to był wspaniały wyczyn tych chłopaków. Teraz recepta jest taka sama. Każdy z czwórki musi oddać dwa równe, dalekie skoki. Jeżeli wzniosą się ponad swoje możliwości, jesteśmy w stanie wywalczyć to podium. I nie mówię tylko o brązie, wszystko jest możliwe - podkreślił nasz rozmówca.
Kogo pierwszy trener Adama Małysza widzi w roli faworyta? - Niemcy, Norwegowie, także Austriacy, z niesamowitym dziś Schlierenzauerem. Natomiast nic nie jest zagwarantowane. Moim zdaniem medale to sprawa otwarta - przyznał.
Na Janie Szturcu wielkie wrażenie zrobił mistrz świata Severin Freund. - To był nokaut! Wygrać konkurs mistrzostw świata z tak ogromną różnicą nad drugim zawodnikiem (22,3 pkt. - przyp. red.), to coś niesamowitego. Freund skakał jakby w innej lidze. Zaskoczyło mnie także srebro Schlierenzauera. Do tej pory plasował się gdzieś pod koniec pierwszej albo w drugiej dziesiątce. Teraz jednak pokazał klasę. Trzeba chylić czoła przed nim. Podobnie jak przed Rune Veltą, który do złota ze skoczni normalnej dołożył brązowy medal - zakończył rozmowę z naszym serwisem Jan Szturc.