Kamil Stoch się odradza. "Wiem, że teraz będzie mi łatwiej"

Choć pierwsza część sezonu Pucharu Świata w skokach narciarskich była dla Kamila Stocha nieudana, wszystko wskazuje na to, że kryzys ma już za sobą. - Wiem, że teraz będzie mi łatwiej - przekonuje najlepszy polski skoczek.

Michał Bugno
Michał Bugno
PAP / Grzegorz Momot

Niespodziewany kryzys Stocha

- Kamil jest niezwykle spełnionym zawodnikiem. W skokach zdobył niemal wszystko, co można było zdobyć. Jest mistrzem świata, jest podwójnym mistrzem olimpijskim, ma też Kryształową Kulę - podkreślał w zeszłym roku Adam Małysz w programie Grupy Wirtualna Polska "Sektor Gości".

- Patrząc na rozwój jego kariery, widać, że wszystko szło tak, jak iść powinno. Kamil cały czas się rozwijał i piął w górę. Nie było tak, że nagle wyskoczył, a potem gubił formę i spadał w dół, poprawiał coś, wracał do formy i znów spadał. Jego kariera rozwijała się stopniowo. Z roku na rok stawał się coraz lepszym zawodnikiem - wyjaśniał Małysz.

Sytuacja zmieniła się w obecnym sezonie. Kamil Stoch przestał skakać na wysokim poziomie i - podobnie jak większość reprezentantów Polski – zawodził. Kibiców, trenerów, a przede wszystkim samego siebie.

W klasyfikacji generalnej Pucharu Świata znalazł się daleko w tyle za czołówką, a w klasyfikacji końcowej Turnieju Czterech Skoczni zajął dopiero 23. miejsce. Czarę goryczy przelały kwalifikacje do konkursu indywidualnego Mistrzostw Świata w lotach narciarskich w Bad Mitterndorf, w których Stoch nie zakwalifikował się do zawodów.

- Nie wydarzyło się jednak nic takiego złego, by rozpaczać. Życie mi się nie zawaliło. Zepsułem totalnie swój skok i nie można się usprawiedliwiać, ale widocznie tak musiało być. Czasami musimy przeżyć coś bardzo mocnego, co na nas zadziała. Po kwalifikacjach krążyły mi po głowie różne myśli. Mocno to przeżyłem - nie ukrywał Kamil Stoch w rozmowie z serwisem skijumping.pl.

Odrodzenie w Zakopanem

Po nieudanych kwalifikacjach Kamil Stoch zdecydował się pozostać w Austrii i jeszcze w ten sam weekend zdołał się zrehabilitować w konkursie drużynowym. Oddał dobre skoki, które znacząco pomogły reprezentacji Polski w wywalczeniu wysokiego, piątego miejsca.

- To było dobre posunięcie, że po tych nieudanych kwalifikacjach w Kulm nie wróciłem do domu. Zostałem na miejscu, przeanalizowaliśmy z trenerami to, co działo się w ostatnim czasie, znaleźliśmy źródło problemu. Pojawia się ono u mnie od początku kariery, ale czasami jest wycofane. Teraz dość mocno dało znać o sobie. Udało się je zlokalizować. Teraz pracuję nad tym, żeby już się nie pojawiało - tajemniczo wyjaśniał Kamil Stoch w rozmowie z serwisem WP SportoweFakty.

Efekty przyszły natychmiast. W minionym tygodniu najlepszy polski skoczek wygrał kwalifikacje do konkursu Pucharu Świata w Zakopanem. Oddał najdłuższy skok na 134 metry i już wiedział, że jest na dobrej drodze.

- Od rana wiedziałem, że będzie dobrze. Wykonałem dobrą pracę i jestem z niej zadowolony. Tym bardziej cieszę się, że mogłem wygrać przed własnymi kibicami. To jest najfajniejsze w tym wszystkim, co robimy - mówił nam Stoch tuż po zwycięskich kwalifikacjach.

W sobotę z dobrej strony zaprezentował się w konkursie drużynowym, w którym Polacy zajęli trzecie miejsce, a dzień później, w indywidualnych zawodach, wywalczył ósmą pozycję.

- Jestem sportowcem i dopóki nie wygrywam zawodów, odczuwam niedosyt. Na tę chwilę ósme miejsce przyjmuję jednak jako nagrodę za pracę, którą wykonałem przez ostatnie półtora tygodnia - zaznaczył podwójny mistrz olimpijski z Soczi. I wyjaśnił, dlaczego tak do tego podchodzi.

- Ten weekend był dla mnie bardzo trudny emocjonalnie. Dał mi dużo nowych doświadczeń Miałem w podświadomości to, jakie są oczekiwania względem tego miejsca i ilu będzie tu kibiców. Wszyscy czekali na dalekie skoki. Musiałem się wspiąć na wyżyny mentalnych umiejętności i znaleźć w sobie siłę, którą dysponowałem jeszcze w zeszłym roku. Wiem, że teraz będzie mi pod tym względem trochę łatwiej. Nie będzie presji i ciśnienia. Dalej jednak trzeba będzie pracować i koncentrować się na skokach - podkreśla Stoch.

Wyczyn Stocha w Zakopanem był tym większy, że na kilka godzin przed sobotnim konkursem drużynowym skoczek z Zębu doznał urazu.

- Naciągnąłem torebkę stawową w lewej kostce. Może odrobinę mi to dokuczało, ale myślę, że nie przeszkadzało w skokach. But skokowy jest skonstruowany jak pewnego rodzaju stabilizator, który osłania kończyny - wyjaśniał.

Nowe nadzieje na drugą część sezonu

Po zajęciu ósmej lokaty w niedzielnym konkursie, Stoch przesunął się z 22. na 18. pozycję w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Wyniki w Zakopanem i trzecie miejsce, które Stoch zajął w trakcie kwalifikacji do konkursu indywidualnego w Sapporo, dają nadzieję, że druga część sezonu będzie dla niego dużo lepsza.

Zdaniem Adama Małysza uczucie niedosytu zaprocentuje u skoczka z Zębu w kolejnych konkursach.

- Wreszcie widać, że skoki go cieszą. Na twarzy ma uśmiech i to jest najważniejsze. Kiedy rozmawiałem z nim tuż po konkursie w Zakopanem, przyznał, że jest zadowolony, ale po cichu liczył na więcej. Kamil wie, że skacze coraz lepiej i będzie się rozkręcał. Ja też wiem, że stać go na więcej - ocenia w rozmowie z serwisem WP SportoweFakty najwybitniejszy polski skoczek w historii.

- Jeszcze dużo przed nim. To dość młody zawodnik, więc bardzo wiele może osiągnąć. Nie zdziwiłbym się, gdyby było tak jak z Simonem Ammanem, który z olimpiady na olimpiadę okazywał się najlepszy. Na pewno Kamila na to stać - kończy Adam Małysz.

Michał Bugno

Autor na Twitterze:


Polski skoczek wspomina najgroźniejszy wypadek w karierze: mocno się poturbowałem, było boleśnie



Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×