Polacy zajęli w czwartek łącznie aż cztery z sześciu miejsc na podium, ponieważ obok Czyża puchary wznieśli w górę także drugi Dominik Kastelik i trzeci Dawid Jarząbek.
W czwartkowe przedpołudnie skoczkinie i skoczkowie narciarscy rozpoczęli rywalizację w zawodach międzynarodowych Carpath Cup. Wśród kobiet najlepsza okazała się Anna Twardosz, która drugim znakomitym skokiem na odległość 72,5 metra przypieczętowała swoje zwycięstwo, wyprzedzając o prawie trzy punkty Dianę Trambitas z Rumunii (66,5 i 69 m). Na najniższym stopniu podium stanęła natomiast Szwedka Astrid Moberg (65,5 i 64 m).
- Dzisiaj oddałam bardzo dobre skoki, bo na ostatnich treningach w ogóle mi nie szło. Nawet się zastanawiałam, czy startować w tych zawodach. Starałam się zmienić dojazd, bo jechałam za wysoko, a teraz jechałam już nisko i tak jest o wiele lepiej. Dwa razy nie wylądowałam telemarkiem i potem za karę musiałam dwukrotnie wychodzić na skocznię K-90 na nogach. W piątek postaram się wykonać telemark poprawnie. W czwartek nie wyszło, bo odpuszczałam trochę lot i przez to wylądowałam na piętach, a wtedy mogę tylko lądować w kucki albo na stojąco. Trochę jeszcze boję się wysokości, a do tego wiatr powiał mi pod narty i wyniósł mnie w górę - przyznaje dzisiejsza zwyciężczyni.
- Zawody udane, bo Ania wygrała, jednak mamy mały niedosyt, bo skoki nie były tak do końca ładnie wykończone. Zabrakło lądowania. Jednak widać, że jest progres i skoki są coraz lepsze. Na pewno w serii próbnej pozostałym Polkom poszło dobrze, ale chyba w zawodach nie wytrzymały presji. Widać jednak, że robią postęp i trzeba patrzeć na to, że za kilka chwil będziemy mogli na nie liczyć - komentuje trener główny Kadry Kobiet Sławomir Hankus.
ZOBACZ WIDEO Tomasz Rząsa: Robert Lewandowski udźwignął ciężar opaski kapitana (źródło TVP)
{"id":"","title":""}
Szkoleniowiec wyjaśnił też, dlaczego na starcie zabrakło Kingi Rajdy. - Patrzymy bardziej pod kątem FIS Grand Prix. Przyjęliśmy taką politykę startową, że nie będzie skakać w mniejszych zawodach. Cały ten tydzień jest przeznaczony na odnowę. Dwa luźniejsze dni to dla niej czas na regenerację - tłumaczy Hankus.
W rywalizacji mężczyzn na skoczni HS-77 w Szczyrku bardzo dobrze spisali się podopieczni Macieja Maciusiaka, bowiem wszyscy wywalczyli miejsca w czołowej szóstce. Bezkonkurencyjny okazał się 17-letni Bartosz Czyż (73 i 78 m), który o ponad cztery punkty pokonał swojego kolegę z kadry - Dominika Kastelika (74,5 i 76 m).
- Moje skoki są teraz naprawdę fajne i wszystko idzie dokładnie tak, jak powinno. Skaczę jak najlepiej mogę, a trenerzy mi w tym pomagają. Mam teraz lepszy dojazd i to pomaga poprawić odbicie, a z tego wychodzą dobre skoki. A skocznia w Szczyrku jest mi w zasadzie znana na pamięć, bo w szkole wraz z trenerem Sławomirem Hankusem skakaliśmy tu praktycznie codziennie. Cel na weekend? Kolejne punkty FIS Cup bardzo by mnie ucieszyły - zapewnia Bartosz Czyż.
Dominik Kastelik nie krył zadowolenia z tego, że podium było biało-czerwone. - Traktowałem te zawody jako trening, ale dobrze, że wyszło z tego podium. Spodziewaliśmy się wygranej Japończyka, jednak w drugiej serii wszystko się odwróciło i zajęliśmy całe podium. Jesteśmy zadowoleni z uzyskanych miejsc. To nasza skocznia, trzeba było się postarać. Mój pierwszy skok był bardzo fajny, może poza lądowaniem, ale z drugiego nie jestem tak zadowolony, bo na progu nie poszło wszystko tak, jakbym chciał - przyznaje podopieczny trenera Macieja Maciusiaka.
Tuż za najlepszą dwójką uplasował się kolejny z naszych juniorów - Dawid Jarząbek (73 i 76 m). - Jestem w miarę zadowolony, ale skoki mogły być jeszcze lepsze. W drugiej serii zepsułem lądowanie i stąd drugie miejsce w zawodach. W piątek naszą kadrę czeka jeden dzień przerwy, regeneracji, a potem ważniejsze dla mnie konkursy FIS Cup - podkreśla młody zawodnik.