Polacy kochają skocznię w Klingenthal. Siódme zwycięstwo na Vogtland Arena

PAP / Grzegorz Momot
PAP / Grzegorz Momot

Nie ma drugiej skoczni, która w ostatnich sezonach byłaby dla Polaków tak szczęśliwa jak Vogtland Arena w Klingenthal. To już siódmy polski triumf w Niemczech, a szósty na przestrzeni ostatnich sześciu lat.

Złotą serię naszych zawodników rozpoczął Adam Małysz wygrywając konkurs letniej Grand Prix jeszcze w 2006 roku. Wkrótce później Klingenthal, które wcześniej było w wyraźnym cieniu innych miejscowości, zaczęło być regularnie wpisywane do kalendarza zarówno Grand Prix, jak i Pucharu Świata.

W 2010 roku w Niemczech doszło do sporej niespodzianki, którą sprawił Kamil Stoch. Przyszły mistrz olimpijski nie miał wtedy jeszcze w dorobku poważnych sukcesów, a mimo to odniósł zwycięstwo na igelicie. Rok później Stoch był najlepszy w Klingenthal jeszcze dwa razy, najpierw zimą, a następnie znów latem.

O ile pierwszy triumf skoczka z Zębu był pewnym zaskoczeniem, o tyle za sensację należało uznać wygraną Krzysztofa Bieguna, odniesioną również na Vogtland Arena. Na inaugurację sezonu 2013/2014 warunki atmosferyczne nie były zbyt dobre, ale Biegun zdołał pokonać wiatr i mając jeden z pierwszych numerów startowych znokautował konkurencję. Drugiej serii już nie było i młody polski skoczek mógł świętować życiowy wynik.

Niespełna dwa miesiące temu w Klingenthal wygrał Maciej Kot, który przypieczętował w ten sposób swoje zwycięstwo w klasyfikacji generalnej tegorocznego cyklu Grand Prix. Minęło ledwie osiem tygodni i 3 grudnia 2016 roku Klingenthal okazało się szczęśliwe po raz siódmy. Także to zwycięstwo jest historyczne – nigdy dotąd nie zdarzyło się, żeby Polacy triumfowali w drużynowym konkursie Pucharu Świata.

Komentarze (0)