Chętnych na obejrzenie konkursu było nawet kilka tysięcy. Fani cieszyli się, że zobaczą w akcji reprezentację Polski tuż przed wyjazdem na Turniej Czterech Skoczni. Większość z nich musiała jednak obejść się smakiem i próbować oglądać konkurs o mistrzostwo kraju z okolicznych ulic, bo na teren Wielkiej Krokwi wpuszczono jedynie nielicznych. Mistrzostwa Polski nie były bowiem imprezą masową, co oznaczało poważne ograniczenie liczby widzów.
Organizatorem zawodów był Tatrzański Związek Narciarski. Skocznią zarządza jednak inny podmiot, czyli Centralny Ośrodek Sportu. - W sezonie zimowym organizujemy kilkanaście imprez, ale spośród nich imprezą masową jest tylko jedna, czyli styczniowy Puchar Świata - mówi w rozmowie z WP SportoweFakty Andrzej Kozak, prezes TZN. - Wtedy to my sprzedajemy bilety i zgodnie z ustawą ponosimy odpowiedzialność za to, co się dzieje na Wielkiej Krokwi. Wszystkie inne nasze imprezy mają charakter sportowy, ale nie sprzedajmy na nie biletów, więc na obiekcie może przebywać do 999 osób. Wynika to z ustawy o imprezach masowych.
Podczas trwania konkursu liczba widzów stopniowo rosła. W trakcie telewizyjnej transmisji pojawiła się nawet opinia, że zdecydowano się wpuścić pod Wielką Krokiew kolejnych kibiców. W rzeczywistości niektórzy skutecznie sforsowali ogrodzenie, znajdując w nim dziury.
- Więcej nie wpuszczano, a ocena, czy kibice skoków są czy nie są grzeczni, nie ma żadnego znaczenia. Ustawa wszystko ocenia jasno, była zresztą pisana pod kątem kibiców piłkarskich. Szczegóły tych zawodów były ustalone z Centralnym Ośrodkiem Sportu: podpisujemy z nimi umowę, robimy imprezę sportową, płacimy im za to 8 tysięcy złotych. Bilety na mistrzostwa sprzedawał już COS i to COS decydował, czy zrobić imprezę masową, czy nie - powiedział Andrzej Kozak.
Pełne transmisje z Turnieju Czterech Skoczni (kwalifikacje i konkursy) tylko w Eurosporcie 1. Najbliższa relacja (kwalifikacje w Oberstdorfie) w czwartek o godzinie 16:30.
ZOBACZ WIDEO Przebudowa na półmetku. Jak zmienia się Wielka Krokiew?