Przed Turniejem Czterech Skoczni najmłodszy z braci Prevców wygrywał raz po raz. Pierwszym sygnałem mówiącym o zbliżającym się kryzysie były dalsze lokaty zajęte w Oberstdorfie i Innsbrucku, jednak nastolatek wciąż pozostawał w szerokiej czołówce i zwykle nie wypadał z pierwszej dziesiątki. Prawdziwe załamanie nastąpiło podczas konkursów azjatyckich, gdzie Domen był już wyraźnie słabszy.
To jednak nic w porównaniu z tym, co wyczyniał na normalnym obiekcie w Lahti. Na treningach nastąpiła prawdziwa katastrofa - niedawny as słoweńskiej kadry w każdej serii plasował się w szóstej i siódmej dziesiątce. - Obrazek dnia spod skoczni w Lahti to wściekły Domen Prevc po treningach. Przeszedł jak burza gradowa, wyglądał jakby chciało mu się płakać - pisał na Twitterze nasz korespondent Grzegorz Wojnarowski.
Trener Goran Janus miał pole manewru i mógł odstawić Prevca od składu, dając szansę Anze Laniskowi, który też nie błyszczał na treningach, ale był choć trochę lepszy. Nominację otrzymał jednak 17-latek, ale nie pokazał w sobotę niczego wielkiego. W serii próbnej Domen był ostatni. W konkursie było trochę lepiej - Słoweniec tym razem wreszcie nie spadł na bulę, ale trzydzieste czwarte miejsce i tak jest porażką zawodnika, który jeszcze kilka tygodni temu był w gronie najlepszych, a w grudniu dominował na wszystkich skoczniach.
Szkoleniowiec Słoweńców ma więc się nad czym zastanawiać. Niewykluczone, że Lanisek w końcu doczeka się swojej chwili, choć nie wiadomo, czy zmieni Domena - w sobotnim konkursie jeszcze gorzej wypadł Cene, kolejny z braci Prevców.
Zobacz wideo: Kamil Stoch: Koreańczycy sami pytali nas, co poprawić przed igrzyskami olimpijskimi