- Strasznie się rozgadałeś - powiedział Stoch do rozmawiającego z polskimi dziennikarzami Piotra Żyły. Po chwili rzucił się na kolegę i wyściskał go. Przez kilka sekund nasi dwaj bohaterowie objęci skakali i krzyczeli z radości.
- Dobra, uciekam - rzucił Żyła i ustąpił miejsca Stochowi.
- Każdy z nas skakał tak, jak potrafi najlepiej, i to w zupełności wystarczyło. Przed ostatnią serią wiedziałem, że wcale nie muszę daleko wylądować, no ale trzeba było skoczyć - opowiadał 29-letni zawodnik z Zębu.
Złoty medal gwarantował Polakom 110-112 metrowy skok Stocha w kończącej konkurs kolejce. Lider naszej kadry przekroczył tę odległość bez najmniejszego problemu i uzyskał 124,5 metra.
- Chciałem oddać normalny skok, zielonej linii na rozbiegu w ogóle nie widziałem. Po wylądowaniu wiedziałem, że jest dobrze. Zasłużyliśmy na ten sukces. Bardzo długo i bardzo ciężko na niego pracowaliśmy - powiedział dwukrotny mistrz olimpijski z Soczi. - To, co teraz przeżywam, jest niesamowite - dodał.
Zespół, który pracował na złoto w Lahti, to jak mówi Stoch nie tylko on, Żyła, Kubacki i Kot. - Stefan Hula i Jasiek Ziobro też do niego należą. A także sztab szkoleniowy, Polski Związek Narciarski i jego wszyscy pracownicy oraz nasze rodziny, które zawsze trzymają kciuki i są z nami wtedy, kiedy tego najbardziej potrzebujemy - podkreślił lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.
Po tych słowach głośno wykrzyknął: "Jest!" i pobiegł cieszyć się dalej.
Z Lahti - Grzegorz Wojnarowski
Zobacz wideo: MŚ w Lahti: Polscy kibice dziękowali Piotrowi Żyle. "Straciliśmy gardła!"