- Sezon letni zaczęliśmy dość wcześnie, bo prawie nie było przerwy po zimie. Z tego względu startowałem z podobnego poziomu, jaki prezentowałem w Pucharze Świata. Mam teraz większą swobodę skupienia się nad detalami - tłumaczy Dawid Kubacki, zwycięzca pierwszego konkursu indywidualnego Letniej Grand Prix w Wiśle.
Drugie miejsce zajął Maciej Kot, a Stefan Hula uplasował się na piątej lokacie. Polacy fantastycznie spisali się również w konkursie drużynowym. Stanęli na najwyższym stopniu podium pewnie pokonując Norwegów i Niemców.
Decyzję Horngachera ostatecznie będzie można ocenić po zakończeniu sezonu zimowego, ale jak sam Kubacki przyznaje - ma ona sens. - Nie jest tak, że w ogóle nie mamy przerw. Nie było jednej dłuższej, ale w zamian mamy więcej krótszych w trakcie okresu treningowego i startowego. Koniec końców, to się wyrówna i nie będzie momentu zmęczenia.
Triumfator konkursu inauguracyjnego konkursu LGP zaznacza, że musi jeszcze poprawić sporo elementów techniki skoku. Mimo zwycięstwa, poziom swojej dyspozycji ocenia tylko jako "przyzwoity".
ZOBACZ WIDEO: Kamil Stoch pójdzie w ślady Adama Małysza? "Widziałbym go w tym sporcie" (WIDEO)
- Moim głównym błędem jest spóźnienie na progu, podobnie, jak u Kamila. W Wiśle też spóźniałem wybicie, ale nie tak bardzo, jak na treningach. Widocznie doszło trochę emocji związanych z zawodami i nogi zadziałały lepiej. Reszta planowanych poprawek to drobne elementy techniczne, ale nie chcę wchodzić w szczegóły i podpowiadać innym, co powinni zrobić. Na pewno jest jeszcze dużo pracy przede mną. Znam swoje możliwości. Mogę aspirować do najlepszych rezultatów. Ale, jak nieraz wspominałem, będę się przede wszystkim koncentrować nad tym, co jeszcze mam do zrobienia. Kalkulacje po pierwszych zawodach mogą być nietrafione. Wszystko układam sobie w głowie i nie napalam się. Wiem, że jeszcze wiele może się wydarzyć.
W pierwszym konkursie słaby skok oddał Kamil Stoch. Ostatecznie zajął 31. pozycję. Powinniśmy się martwić o jego formę? - Nie. To były pierwsze starty. Kamilowi zdarzył się błąd, jaki czasem przydarza się na treningach - spóźnił skok. Do tego doszła nisko umieszczona belka i trudne warunki. Gdyby miał tylko trochę lepsze warunki, to spokojnie zająłby miejsce nawet w okolicach pierwszej dziesiątki czy piętnastki. Trwa okres treningowy i Kamil jeszcze ma czas na dojście do wysokiej dyspozycji.