Szymon Łożyński: Nie rzucajmy Pilcha od razu na głęboką wodę (komentarz)

Newspix / Łukasz Krajewski / Na zdjęciu: Tomasz Pilch
Newspix / Łukasz Krajewski / Na zdjęciu: Tomasz Pilch

Za kilka dni poznamy nazwiska polskich skoczków, którzy będą reprezentować nasz kraj na 66. Turnieju Czterech Skoczni. Część opinii publicznej widzi w tym gronie 17-letniego Tomasza Pilcha, co wcale nie musi okazać się dobre dla młodego zawodnika.

W tym artykule dowiesz się o:

[tag=55805]

Tomasz Pilch[/tag] od kilkunastu dni jest na ustach wielu kibiców nad Wisłą. To zasługa jego świetnych startów w Pucharze Kontynentalnym. W czterech dotychczas rozegranych konkursach siostrzeniec Adama Małysza dwa razy wygrał oraz zajął 8. i 7. miejsce. Jest liderem drugiej ligi skoków narciarskich i wywalczył dla polskiej reprezentacji dodatkowe, 7. miejsce na kwalifikacje do wszystkich czterech konkursów 66. Turnieju Czterech Skoczni.

W związku z tym pojawia się pytanie, kto obok szóstki (Stoch, Żyła, Kubacki, Kot, Hula, Wolny) powinien pojechać na niemiecko-austriackie zawody? Kibice i część opinii publicznej nie mają wątpliwości, że należy dać szansę Pilchowi. Ja jednak takowe mam i chętnie z czytelnikami się nimi podzielę.

Moim zdaniem Stefan Horngacher nie powinien zabrać 17-latka na tak trudny turniej. Nie jestem przeciwny, by dawać młodym skoczkom szansę w rywalizacji w Pucharze Świata. Trzeba to jednak robić z głową. Debiut powinien odbyć się w pojedynczym weekendzie skoków, np. w Zakopanem przed własną publicznością. Nie można jednak rzucać debiutanta na tak głęboką wodę, jaką jest Turniej Czterech Skoczni.

Niemiecko-austriackie zawody to przecież wielkie wyzwanie dla skoczków. W 9 dni zawodnicy rywalizują na czterech skoczniach, do tego przejazdy i duży stres związany z prestiżem zawodów. Od tego nie da się tak po prostu odciąć. Istnieje duże ryzyko, że 17-letniego Pilcha taka rywalizacja po prostu by przerosła. Tymczasem nie ma nic gorszego dla młodego zawodnika, gdy od razu na początku zmagań z najlepszymi zostaje daleko w tyle. To może tylko zdołować, a to siostrzeńcowi Adama Małysza jest teraz najmniej potrzebne.

ZOBACZ WIDEO: Tymek Cienciała: Małysz i Żyła są dla mnie mistrzami, chcę ich naśladować

Pamiętamy, co w ubiegłym roku stało się z Domenem Prevcem. 17-letni Słoweniec jechał na 65. Turniej Czterech Skoczni jako faworyt. Przed zawodami wygrał 4 z 7 konkursów pucharowych. Był w świetnej formie i miał już przynajmniej minimalne doświadczenie w rywalizacji z najlepszymi. Tymczasem na turnieju przepadł i już w Oberstdorfie pogrzebał swoją szansę na walkę o trofeum. Presja i wyzwania fizyczne podczas TCS przerosły Słoweńca.

Tym samym moim zdaniem Pilch powinien otrzymywać na razie kolejne szanse startu w Pucharze Kontynentalnym i tą drogą przygotować się do swojej najważniejszej imprezy sezonu, czyli mistrzostw świata juniorów. Jeśli dalej będzie się wyróżniał, warto dać mu szansę w styczniowych kwalifikacjach do zawodów PŚ w Zakopanem.

Pamiętajmy też, że Puchar Kontynentalny od walki o Kryształową Kulę, pod względem poziomu, dzieli przepaść. To, że Tomasz Pilch wygrywa i regularnie jest w dziesiątce zawodów drugiego cyklu, wcale nie oznacza, że w konkursach pierwszej ligi też będzie zajmował czołowe miejsca. Często widzieliśmy już przypadki, że najmocniejsi w Pucharze Kontynentalnym mieli problemy z awansem do czołowej trzydziestki konkursów PŚ.

Jeśli zatem nie Pilch to kto powinien pojechać na 66. TCS jako siódmy Polak? Uważam, że kolejną szansę należy dać skoczkom z kadry B (może Klemens Murańka albo Aleksander Zniszczoł). Owszem, obaj ostatnio głównie zawodzili w PŚ, ale nie skreślajmy ich. To wciąż zawodnicy, którzy mogą w skokach wiele osiągnąć. Jeśli jednak są daleko od optymalnej formy, to może po prostu nie wykorzystujmy pełnej kwoty. Nie róbmy nic na siłę, bo często lepsze jest wrogiem dobrego.

Szymon Łożyński

Źródło artykułu: