Po pierwszym turnieju w Oberstdorfie Maciej Kot na swoim Instagramie zamieścił zdjęcie z podpisem: "Trening skończony". Pod tym wpisem momentalnie rozgorzała dyskusja - część kibiców go broniła, ale pojawiły się też negatywne komentarze: m.in. "nazywanie TCS treningiem jest co najmniej dziwne i - przykro mi to mówić - trochę nieprofesjonalne" - napisał jeden z fanów.
Kot po konkursie w Garmisch-Partenkirchen odniósł się do krytycznych głosów i wytłumaczył jednocześnie, dlaczego nazwał Turniej Czterech Skoczni "treningiem". - Nie każdy zrozumiał ironię i przenośnię, jaką chciałem przekazać. Mówiłem w wywiadach, że trener podsunął mi pomysł, by skoro nie idzie mi idealnie, potraktować turniej treningowo i wykorzystać go do tego, by jak najlepiej przygotować się do igrzysk. To jeszcze ważniejsza impreza niż TCS i muszę o tym pamiętać. Myślę, że na własnym profilu w tym serwisie mam prawo napisać to, co myślę - przyznał w rozmowie z "Przeglądem Sportowym".
Polak po dwóch konkursach zajmuje 17. miejsce w klasyfikacji generalnej 66. Turnieju Czterech Skoczni. Kot ze swoich skoków nie jest zadowolony. - Problem w tym, że codziennie muszę szukać gdzieś poprawy, a to nie sprzyja stabilizacji formy. W Ga–Pa koncentrowałem się na pozycji dojazdowej i przejściu od odbicia do lotu. Wyglądało to lepiej, ale wyniki nadal nie zachwycają. Walczę ze sobą - podkreślił.
ZOBACZ WIDEO: Polacy zdominowali poprzedni TCS. "Żyła krzyczał i był oszołomiony. Buzowały w nim niesamowite emocje"