Podczas pierwszej serii zawodów w Innsbrucku Richard Freitag oddał bardzo daleki skok na odległość 130 metrów. Niemcowi jednak nie udało się wylądować, przewrócił się, tracąc tym samym szanse na zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni. W drugiej serii nie wziął udziału, a w piątek rano poinformował, że jest zbyt obolały, aby wystartować w sobotę w Bischofshofen.
Trener niemieckiej kadry Werner Schuster ostro skrytykował organizatorów konkursu na Bergisel, twierdząc, że dyrektorzy zawodów rozpoczęli konkurs ze zbyt wysokiej belki. W podobnym tonie wypowiedział się Martin Schmitt, zwracając uwagę na słabe przygotowanie zeskoku.
- Nachylenie nie było dobrze przygotowane. Wiem, że to nie jest prosta sprawa, ale jeśli jesteś organizatorem zawodów, które są częścią Turnieju Czterech Skoczni, to musisz zrobić wszystko, aby zeskok był znakomicie przygotowany - powiedział były zwycięzca Pucharu Świata.
- To igranie ze zdrowiem zawodników. Zdecydowanie się domagam, aby warunki do skakania były lepsze, a widoczność przy lądowaniu bez zarzutu - dodał Schmitt.
Z tym, że jury podczas zawodów w Innsbrucku się nie popisało zgodził się również trener polskich skoczków Stefan Horngacher. - Pracowali fatalnie. Zresztą tak samo było w trakcie kwalifikacji, ja i trener Niemców Werner Schuster sami ustalaliśmy belkę dla naszych zawodników. A to nie jest przecież nasze zadanie. Niestety jury nie chroniło najlepszych i wydarzył się wypadek. Mam nadzieję, że nic groźnego się nie wydarzyło. Bardzo mi szkoda tej sytuacji, bo chcieliśmy walczyć z Freitagiem aż do Bischofshofen - powiedział austriacki szkoleniowiec.
ZOBACZ WIDEO: Grzegorz Wojnarowski: konkurs w Innsbrucku to najbardziej zdradliwy z konkursów TCS