Przyznaję się, że jeszcze w sobotnie przedpołudnie wierzyłem, że Kamil Stoch odniesie piąte z rzędu zwycięstwo w Pucharze Świata. Piątkowe słabsze próby Polaka na mamucie w Kulm mnie nie zaniepokoiły. W pamięci miałem jeszcze obrazki z Engelbergu i Oberstdorfu, gdzie liderowi polskiej kadry również nie poszło dobrze w eliminacjach, a później brylował w konkursach. Tym razem historia jednak nie powtórzyła się.
Tuż po zakończeniu sobotnich zmagań była u mnie, jak zapewne u wielu kibiców, nutka rozczarowania. Fantastyczny 66. Turniej Czterech Skoczni przyzwyczaił nas, że Kamil Stoch lata najpiękniej, najdalej i rywale co najwyżej mogą walczyć o 2. miejsce. Aż tu nagle przychodzi konkurs, w którym to nasz rodak jest daleko za przeciwnikami.
Po kilku minutach przyszła jednak refleksja, że serce oczywiście chciało piątego triumfu Polaka, ale rozum już wcześniej podpowiadał, że taki przejściowy dołek formy może nastąpić. Sam, jako dziennikarz, czułem zmęczenie po 66. Turnieju Czterech Skoczni. To było intensywne 10 dni rywalizacji, w których nasz rodak osiągał fantastyczne rezultaty, a my staraliśmy się państwu jak najlepiej oddać emocje towarzyszące tym zmaganiom.
Moje zmęczenie, czy innych kolegów po fachu, było jednak bardzo małe w porównaniu do tego, jakie musiał czuć Kamil Stoch. Wyczerpanie fizyczne po takiej dawce skoków to jedno, ale do tego doszło - nie mniej stresujące i męczące - rozmawianie z wieloma dziennikarzami i to nie tylko z tymi zajmującymi się sportem na co dzień. Pamiętajmy, że nasz reprezentant walczył również o zwycięstwo. Tym samym w każdy skok konkursowy musiał wkładać maksimum energii. Prędzej czy później to musiało przynieść taki efekt jak w Bad Mitterndorf.
Jeśli dołek formy miał nastąpić, to świetnie się stało, że miało to miejsce właśnie na austriackim mamucie. To był tylko jeden z wielu pucharowych konkursów w bieżącym sezonie. Kamil Stoch ma w całym sezonie jeszcze wiele do wygrania.
ZOBACZ WIDEO Ammann groźnym rywalem Stocha w Pjongczang? "Nie wolno skreślać go z powodu wieku"
[color=#000000]
[/color]
Dzisiaj zapewne nie jest łatwo w to państwu uwierzyć, ale nie wykluczam scenariusza, że już w Oberstdorfie Kamil Stoch będzie latał o wiele, wiele dalej i włączy się do rywalizacji o tytuł mistrza świata w lotach, którego brakuje mu w jego bardzo bogatej kolekcji medalowej. Do czwartkowych kwalifikacji w Oberstdorfie pozostało jeszcze trochę czasu, a każdy kolejny dzień bez skoków dla Kamila działa teraz na jego korzyść. Gdyby jednak Polak w Niemczech nadal nie latał imponująco i nie wyrównał osiągnięcia Mattiego Nykaenena (wygrał wszystkie najważniejsze zawody w skokach) nie rozdzierajmy szat.
Punktem kulminacyjnym sezonu i tak będą igrzyska olimpijskie w Pjongczangu, gdzie nasz reprezentant i drużyna celują w podium. Nawet jeśli Oberstdorf nie przyniósłby medali, to będą jeszcze konkursy w Zakopanem i Willingen, gdzie Biało-Czerwoni dobrymi wynikami mogą odbudować pewność siebie i później w Korei Południowej przynieść nam wiele radości.
Szymon Łożyński
Życie toczy się dalej...