Czeskie skoki narciarskie przechodzą ogromny kryzys. Próżno szukać zawodników z tego kraju w światowej czołówce, a sukcesem dla nich jest zdobycie punktów Pucharu Świata. Kibice tej dyscypliny z rozrzewnieniem wspominają czasy, gdy Jakub Janda był na szczycie. Teraz trudno oczekiwać, by jakikolwiek czeski skoczek powtórzył jego wyczyny.
Janda chce dbać o rozwój skoków narciarskich w Czechach. Dlatego kandyduje na stanowisko szefa narciarskiej federacji. Delegatom przekazał już swoją koncepcję pracy oraz to, co nie podoba mu się w obecnym funkcjonowaniu związku. Ma też pomysły na to, by rozwiązać wszelkie problemy.
Powodem fatalnej sytuacji czeskich skoków są brak sponsorów oraz przestarzałe obiekty, na których zawodnicy mogą coraz rzadziej trenować. Najlepszym przykładem jest mamucia skocznia w Harrachovie, która niszczeje i od lat nie odbywają się na niej żadne próbne skoki czy zawody.
Janda w zeszłym roku zakończył karierę. Przez lata był twarzą czeskich skoków. Na fali popularności, jaką zyskał na skoczniach dostał się do parlamentu. Teraz chce uzdrowić dyscyplinę w swoim kraju. - Sytuacja jest niepewna. Jeśli nic nie zostanie zrobione i nie nastąpią żadne zmiany, to skoki narciarskie mogą zupełnie zniknąć z Czech - przyznał w rozmowie z portalem isport.blesk.cz.
- Nie jestem już zawodnikiem, ale zdobyłem wiele doświadczenia. Zamierzam je wykorzystać dzięki konkretnej wizji. Mogę ustabilizować sytuację - zadeklarował Janda, który jest faworytem do objęcia funkcji szefa związku narciarskiego.
ZOBACZ WIDEO Czy Kamil Stoch może być jeszcze lepszy? Ojciec skoczka zabrał głos
Nasz się trzyma...