Kamil Stoch, w przerwie między zawodami Letniego Grand Prix (LGP) w Hinterzarten i Einsiedeln (4 sierpnia), znalazł czas, żeby odpowiedzieć na pytania czytelników serwisu Skijumping.pl.
Fani skoków narciarskich pytali trzykrotnego mistrza olimpijskiego m.in. o nagrody, które - poza premiami pieniężnymi - zawodnicy otrzymują za zajęcie czołowych miejsc podczas konkursów zimowego Pucharu Świata czy LGP. Mowa o kocach, kubkach, kwiatach, a także... piwie.
- No wiadomo. Jaka dyscyplina, takie nagrody. Różnie to bywa. Organizatorzy mają różne pomysły. Nie wszystkich stać na wypasione nagrody. I tak otrzymujemy przecież premie pieniężne. No i też sam koszt organizacji zawodów jest duży. Zależy to od miejsca, sponsorów... Najważniejsze dla mnie jest jednak czerpanie radości ze skakania - mówił na temat nagród Stoch.
Jedno z pytań dotyczyło zbyt powolnego odgrywania hymnu polskiego w trakcie ceremonii wręczenia nagród.
- Jest to trochę nieprofesjonalne ze strony organizatorów. Hymn powinno się bowiem odgrywać taki, jak dane państwo posiada. W tej samej konfiguracji i w tym samym rytmie. To jest bardziej honorowe i ze strony organizacyjnej powinno być zrobione jak należy - ocenił lider polskiej reprezentacji.
Jedna z fanek zapytała Stocha o listy, które otrzymuje od kibiców. Okazuje się, że sportowiec nie tylko je czyta, ale są one dla niego motywacją. - Otrzymuję dużo listów, które chętnie czytam. Niektóre nawet jeżdżą ze mną na zawody. W wolnej chwili wracam do nich, bo jest to motywujące, że ktoś potrafi napisać tak miłe słowa - zdradził skoczek z Zębu.