Wojna sprzętowa w skokach narciarskich trwa w najlepsze. Każda reprezentacja stara się zaskoczyć rywali czymś nowym. Największe emocje wzbudzają oczywiście kombinezony skoczków.
Warto w tym miejscu przypomnieć 65. Turniej Czterech Skoczni czy mistrzostwa świata 2017 w Lahti. Wówczas furorę zrobiły kombinezony polskich skoczków w kolorze przypominającym czekoladę. "Czekoladki", bo tak żartobliwie nazywali je podopieczni Stefana Horngachera, zasiały u rywali tyle niepewności, że ci sromotnie przegrali z Biało-Czerwonymi najpierw niemiecko-austriacki turniej (triumf Kamila Stocha przed Piotrem Żyłą), a później zmagania drużynowe na mistrzostwach świata.
Czekoladowe kombinezony były wykonane z na tyle dobrego materiału, że Polacy podczas kolejnych najważniejszych imprez znów do nich wracali. Tak było podczas 66. edycji Turnieju Czterech Skoczni i na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu. Oczywiście stroje znów zdały egzamin i w połączeniu z wysoką formą sportową zaowocowały fenomenalnym triumfem Stocha na niemieckich i austriackich skoczniach oraz złotem 31-latka i brązem drużyny w Korei Południowej.
W sezonie 2018/2019 Biało-Czerwoni nadal imponują swoją dyspozycją. Piotr Żyła i Kamil Stoch są w czołowej trójce klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. Coraz bliżej tej dwójki jest również Dawid Kubacki. Oczywiście Polacy znów skaczą w czekoladowych kombinezonach. Nadal zapewniają one sukcesy, ale to nie oznacza, że sztab szkoleniowy naszej reprezentacji nie szuka ulepszeń. Wręcz przeciwnie.
Być może już podczas 67. Turnieju Czterech Skoczni wszyscy podopieczni Stefana Horngachera w kwalifikacyjnych i konkursowych próbach będą skakali w "czekoladkach", ale nieco ciemniejszych i wykonanych z trochę innego materiału. Taki właśnie kombinezon podczas konkursów w Engelbergu testował Maciej Kot.
- Mój kombinezon nie jest bronią. Wiadomo, że nie mogę o tym mówić zbyt dużo, ale jest to pewna reakcja na wydarzenia z początku sezonu. Ten materiał jest nieco inny, co ułatwia pewne rzeczy w powietrzu - stwierdził 27-latek w rozmowie z reporterem portalu skijumping.pl.
Słowa Macieja Kota mogą wskazywać, że testy ciemniejszego kombinezonu w zawodach wypadły pozytywnie. Co prawda po wynikach samego skoczka może nie było tego widać (punkty PŚ tylko w sobotę), ale należy pamiętać, że drużynowy mistrz świata z Lahti ma problemy techniczne w swoich skokach i stąd wynikają jego słabsze rezultaty.
Ostatnie treningi Polaków w Zakopanem były zamknięte dla mediów, ale można być niemal pewnym, że na Wielkiej Krokwi inni nasi reprezentanci również testowali nowe kombinezony. Po prostu Biało-Czerwoni starają się znaleźć w sprzęcie coś ekstra, co pozwoli im zrobić kolejny krok i odnieść pierwsze zwycięstwo w tym sezonie, którego na razie brakuje.
Jeśli nawet nowe kombinezony na 67. TCS nie zapewnią jednak dodatkowych metrów, to mogą wywołać zakłopotanie u najgroźniejszych rywali (Niemców czy lidera Pucharu Świata Ryoyu Kobayashiego). Brak spokojnej głowy, często odbija się negatywnie na skokach.
Warto również podkreślić, że w tym sezonie słabsza dyspozycja Norwegów może wynikać właśnie z faktu, że nie znaleźli elementu ekstra w swoich kombinezonach. Przypomnijmy, że pod koniec Letniego Grand Prix 2018 najlepsi Norwegowie zostali zdyskwalifikowani. Najprawdopodobniej chcieli sprawdzić, na ile mogą sobie pozwolić z nowościami w kombinezonach. Zapewne przesadzili, FIS w końcu nie pozwolił im na naginanie przepisów i teraz - z wyjątkiem Johanna Andre Forfanga - mocno odstają od rywali.
Biało-Czerwonym dyskwalifikacje jednak nie grożą. W sztabie szkoleniowym Stefana Horngachera wszystko jest tak poukładane, że jeśli nasi reprezentanci rzeczywiście wystartują w ciemniejszych kombinezonach na niemiecko-austriackim turnieju, to będą mieć pewność, że stroje są przepisowe. Nie zmienia to jednak faktu, iż ciemniejsze "czekoladki" mogą im dać przewagę nad rywalami, przede wszystkim w kluczowej w skokach sferze mentalnej.
ZOBACZ WIDEO Rok 2018 w skokach: najlepszy sezon Stefana Huli. "Rozczarowanie i... wielki sukces"
Kotowi/Kotu potrzebna jest zmiana karmy!