Jeszcze kilka dni temu faworytem polskich kibiców do sukcesu w 67. edycji Turnieju Czterech Skoczni był niezwykle regularny Piotr Żyła. Mistrzostwa Polski na Wielkiej Krokwi pokazały jednak, że coraz bliżej optymalnej dyspozycji jest Kamil Stoch.
Trzykrotny mistrz olimpijski w kapitalnym stylu wygrał rywalizację na MP, bijąc swoich rodaków w każdej serii o kilkanaście metrów. To był po prostu nokaut i pokaz siły. Wszystko na kilka dni przed rozpoczęciem TCS.
Stoch, który wygrał dwie ostatnie edycje turnieju, w podobny dla siebie sposób tonuje jednak nastroje fanów. W rozmowie z "Przeglądem Sportowym" przekonuje, że faworytem będzie lider Pucharu Świata, Ryoyu Kobayashi.
- Skacze niesamowicie, przy równych warunkach jest poza zasięgiem. A przynajmniej do tej pory taki był. Cóż, tak się zdarza, że czyjaś forma wystrzeliwuje i w pewnym okresie sezonu ten ktoś seryjnie wygrywa. Pytanie, jak długo uda się utrzymać taką dyspozycję - mówi otwarcie.
31-letni skoczek wyznał także, co było dla niego najtrudniejsze po 66. TCS, w którym jako drugi zawodnik w historii po Svenie Hannawaldzie wygrał wszystkie cztery konkursy turnieju.
- Psychicznie turniej kosztuje bardzo dużo wysiłku. Dla mnie najgorsze była jednak liczba wywiadów zaraz po ostatnich zawodach w Bischofshofen. Nie wiem ile, ale mnóstwo. I to jest dla mnie najbardziej wyczerpujące - wyznał.
Pierwszy konkurs 67. TCS w Oberstdorfie już w najbliższą niedzielę. Dzień wcześniej odbędą się kwalifikacje.
ZOBACZ WIDEO Bundesliga: Hit dla Borussii Dortmund. BVB górą w starciu z wiceliderem [ZDJĘCIA ELEVEN SPORTS]