Austriacki skoczek po raz ostatni w zawodach Pucharu Świata startował 16 marca 2017 roku w Trondheim, gdzie zajął 30. miejsce. Przez cały poprzedni sezon walczył z chorobą autoimmunologiczną. Dwukrotny mistrz olimpijski w drużynie nie miał energii, by wrócić na skocznie. - Miałem wiele problemów. Zauważyłem, że gdy trenuję, nie mogę wyzdrowieć - przyznał w wywiadzie dla skispringen.com.
Andreas Kofler wrócił do rywalizacji w PŚ 3 stycznia. Nie przebrnął jednak kwalifikacji w Innsbrucku. Zajął w nich 61. miejsce, ale mimo to był pełen optymizmu, a z jego twarzy nie schodził uśmiech. Cieszył go już sam powrót na skocznię. - Starałem się chłonąć każdą chwilę. To dla mnie wyjątkowa historia, gdyż ostatni rok był dla mnie bardzo trudny - powiedział Kofler.
Pierwsze symptomy choroby pojawiły się w 2017 roku. - Nie traktowałem tego poważnie, ale później zdałem sobie sprawę, że jest coraz gorzej. Nie miałem energii, by podjąć jakiekolwiek kroki, wypadały mi włosy - dodał Kofler, któremu rok zajęło opanowanie choroby autoimmunologicznej.
Kofler przygotowywał się do sezonu pod okiem trenera Andreasa Feldera. Walczył o miejsce w pierwszej kadrze, ale przegrał rywalizację. Wierzy, że uda mu się wywalczyć miejsce na mistrzostwach świata w Seefeld, które rozpoczną się 19 lutego. Nie będzie to łatwe zadanie, ale dla Austriaka to duża motywacja. - Seefeld bardzo mi pomogło. Oczywiście pojawiły się pytania dotyczące mojej przyszłości. Seefeld jest warte walki - przyznał.
W austriackich konkursach Turnieju Czterech Skoczni Kofler startuje jako przedstawiciel grupy narodowej. Chce pokazać Felderowi, że warto na niego stawiać. Po konkursie w Innsbrucku był pełen pozytywnych emocji. - Włosy i radość wróciły - stwierdził 34-latek.
ZOBACZ WIDEO Co z następcami polskich skoczków? "Wyrwa może być widoczna"