Kłótnie przysparzają sportowi jeszcze większej popularności. Niedzielni kibice zapewne nie znają Bartosza Zmarzlika, Andrzeja Bargiela czy Michała Haratyka. Dzięki tego typu debatom wiedzą, że w tym kraju jest więcej znakomitych sportowców niż dwójka Lewandowski i Stoch. Poza tym piękno sportu, poza rywalizacją fair play, polega też na możliwości kibicowania swoim ulubieńcom. Nie widzę niczego złego w konfrontacji na argumenty, czy to Bartosz Kurek czy Kamil Stoch powinien wygrać (sprawdź całe wyniki plebiscytu --->>>).
Można bić się na statystyki. Siatkówkę uprawia znacznie więcej zawodników niż skoki narciarskie. Aby skakać, trzeba jednak poważnie ryzykować zdrowiem, za każdym razem przełamywać naturalne bariery lęku przed wysokością, prędkością itd. W dodatku siatkówka to sport zespołowy, trudno więc wyróżnić jedną osobę. Z drugiej strony skoki są popularne tylko w kilku krajach, czym więc się ekscytować? I tak można w nieskończoność. Ale czy to źle? Wręcz przeciwnie! Niech kibice jednej dyscypliny przekonują kibiców drugiej do swojego sportu. Z tego mogą wyniknąć same korzyści. No chyba że fani dochodzą do momentu, kiedy zastanawiają się, czy Stoch lepiej zagrałby w siatkówkę, czy Kurek lepiej skoczyłby na nartach. To przekracza tolerowany przeze mnie poziom absurdu.
No i co najważniejsze - takie wybory to tylko zabawa. Wolę myśleć, że w plebiscycie Przeglądu Sportowego i Polsatu wybiera się jednak sportowca roku. Sportowiec roku nie musi być najlepszym sportowcem w Polsce. To raczej wybory, gdzie głównym czynnikiem jest popularność, poziom emocji, jaki generują sukcesy, sympatia, jaką wylewają z siebie fani. Jeśli ktoś traktuje takie wybory śmiertelnie poważnie, to znaczy, że nie rozumie ich co do zasady. Oczywiście, tytuł wiąże się z kilogramami prestiżu, jaki spada na barki zwycięzcy lub zwyciężczyni, ale tylko dlatego, że jest to dowód oddania fanów. Nie czyni on z zawodnika ponaddyscyplinarnego sportowca-herosa.
Oczywiście, spory fanów konkretnych dyscyplin są korzystne tylko wtedy, kiedy toczą się w ramach przyjętych norm kultury. Piszę to pod koniec tekstu, bo jest to rzecz oczywista. Dyskusja to nie hejt. Jeśli w tego typu konfrontacjach obrażamy samych sportowców lub drugą stronę sporu, automatycznie stawiamy się na równi z zakompleksionymi agresorami, których jedynym orężem jest klawiatura. Do bezmyślnego machania palcami po klawiszach z literkami nie potrzeba przesadnej liczby szarych komórek. Wiadomo.
ZOBACZ WIDEO Trudny wybór sportowca roku w Polsce. "Najlepiej byłoby podzielić nagrodę"
Siedzę głównie w sportach zimowych. Uwielbiam naszych skoczków, tym większy szacunek mam do Kamila Stocha. Poprzednie laury w plebiscycie należały mu się bez wątpienia. Równie dobrze także teraz mógł zwyciężyć, w 2018 roku osiągnął szczyty w skokach. Jednak cieszę się, że wygrał Kurek. Po pierwsze, bo zasłużył na to uzyskując tytuł MVP na mistrzostwach świata. Po drugie, bo to pierwszy siatkarz, który triumfował w całej historii wyborów. A reprezentanci dyscypliny, w której od lat jesteśmy jedną z najlepszych drużyn na świecie, powinni być wreszcie docenieni.
Nie ukrywam, że zdziwiłem się niską lokatą Lewandowskiego (był dziewiąty). Jest w końcu jednym z najlepszych napastników na świecie, a co za tym idzie, jednym z szerokiego grona najlepszych piłkarzy na świecie. A więc osiąga olbrzymie sukcesy w dyscyplinie kochanej w niemal każdym kraju. Ale kiedy jeszcze raz zerknąłem na tych, którzy go wyprzedzili, szybko się uspokoiłem. Z takimi gigantami sportu nie wstyd przegrać.
Poza tym, przecież to tylko zabawa. Prawda?
Dawid Góra