PŚ w Sapporo: kontrowersje po konkursie. Fortuna: Stoch wygrałby, gdyby nie matematyka
Trudno zrozumieć, że skacząc łącznie aż 12,5 metra dalej od Stefana Krafta, nawet przy słabszych notach, Kamil Stoch nie wygrał sobotniego konkursu PŚ w Sapporo. Wszystko przez przeliczniki za belkę i wiatr. Zwrócił na to uwagę Wojciech Fortuna.
- Zaraz po skoku Kamila zadzwoniłem do Józefa Łuszczka (dwukrotny medalista MŚ w biegach narciarskich - przyp. red.) i powiedziałam, że Kamil wygra ten konkurs. Tymczasem Józek od razu powiedział mi, poczekaj, za chwilę włączy się do tych zawodów matematyka. I tak się stało, ale dla mnie Kamil i tak jest głównym bohaterem konkursu - dodał Wojciech Fortuna.
Dzięki przelicznikom za wiatr i belkę startową jury łatwiej jest przeprowadzić konkursy Pucharu Świata. Matematyka zabija jednak w skokach to, co najpiękniejsze. Przecież w tej dyscyplinie chodzi przede wszystkim o to, by jak najdalej skoczyć. Jeśli zawodnik w fenomenalnym stylu bije rekord skoczni, łącznie jest lepszy od rywala o 12,5 metra, a mimo to nie wygrywa, to nie jest to dobrą reklamą dla dyscypliny.
ZOBACZ WIDEO Trzeci weekend PŚ w skokach w Polsce? Hofer ocenił szanseMimo to i tak to Kamil Stoch jest na ustach wszystkich kibiców. Wszystko za sprawą jego finałowej próby. 148,5 metra zrobiło wrażenie. 31-latek z Zębu o 4,5 metra poprawił rekord Okurayamy i z pewnością na długi czas zapisał się w historii skoczni.
- Tego rekordu już nikt nie powtórzy. Sędziowie będą obawiać się o zdrowie skoczków, dlatego będą ich puszczać z niskich belek. Tymczasem, żeby skoczyć dalej niż Kamil trzeba byłoby teraz oddawać skoki z dłuższego rozbiegu - stwierdził Wojciech Fortuna, dodając. - Kamil, który dla mnie jest geniuszem, dysponuje takim potencjałem, że w tym sezonie jeszcze nie raz wysłuchamy Mazurka Dąbrowskiego po jego sukcesach.
Co warto również podkreślić, podopieczny Stefana Horngachera pewnie wylądował swoją rekordową próbę na 148,5 metra - To dlatego, że nie przestraszył się tej odległości. Nie cofnął się, tylko do końca walczył i z niskiej wysokości lądował. Gdyby się cofnął, to siadłby na nartach i podparłby skok - przeanalizował rozmówca WP SportoweFakty.
Zobacz także: Kamil Stoch niczym jak Adam Małysz w Willingen
Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)