PŚ w Sapporo: kontrowersje po konkursie. Fortuna: Stoch wygrałby, gdyby nie matematyka

Trudno zrozumieć, że skacząc łącznie aż 12,5 metra dalej od Stefana Krafta, nawet przy słabszych notach, Kamil Stoch nie wygrał sobotniego konkursu PŚ w Sapporo. Wszystko przez przeliczniki za belkę i wiatr. Zwrócił na to uwagę Wojciech Fortuna.

Szymon Łożyński
Szymon Łożyński
Kamil Stoch Getty Images / Matt Roberts / Na zdjęciu: Kamil Stoch
- Gdy nie matematyka, to Kamil wygrałby sobotni konkurs. Chwilę po jego rekordowym skoku obniżono rozbieg o dwie belki, Kraft dostał sporo dodatkowych punktów za to, do tego miał znacznie mniej odjętych za wiatr i Kamilowi nie pomogły dłuższe skoki - przeanalizował mistrz olimpijski z Sapporo z 1972 roku.

- Zaraz po skoku Kamila zadzwoniłem do Józefa Łuszczka (dwukrotny medalista MŚ w biegach narciarskich - przyp. red.) i powiedziałam, że Kamil wygra ten konkurs. Tymczasem Józek od razu powiedział mi, poczekaj, za chwilę włączy się do tych zawodów matematyka. I tak się stało, ale dla mnie Kamil i tak jest głównym bohaterem konkursu - dodał Wojciech Fortuna.

Dzięki przelicznikom za wiatr i belkę startową jury łatwiej jest przeprowadzić konkursy Pucharu Świata. Matematyka zabija jednak w skokach to, co najpiękniejsze. Przecież w tej dyscyplinie chodzi przede wszystkim o to, by jak najdalej skoczyć. Jeśli zawodnik w fenomenalnym stylu bije rekord skoczni, łącznie jest lepszy od rywala o 12,5 metra, a mimo to nie wygrywa, to nie jest to dobrą reklamą dla dyscypliny.

ZOBACZ WIDEO Trzeci weekend PŚ w skokach w Polsce? Hofer ocenił szanse
Taką sytuację mieliśmy właśnie w sobotę. Zwycięzca Stefan Kraft skoczył 132 oraz 137 metrów. Z kolei Kamil Stoch uzyskał 133 oraz rekordowe 148,5 metra. Na samej odległości był od Austriaka lepszy o 22,5 punktu. Oczywiście za drugi skok trzykrotny mistrz olimpijski otrzymał niższe noty od Krafta (chociaż i tak powinien dostać wyższe niż 16, czy 16,5). Na ocenach Polak przegrał o 8 "oczek". Decydujące były zatem przeliczniki. Za dwie belki niżej Kraft już otrzymał 7,4 punktu. Dodatkowo odjęto mu o ponad 13 punktów mniej niż Stochowi i dlatego wygrał konkurs z dużą przewagą nad naszym reprezentantem (9,8 punktu).

Mimo to i tak to Kamil Stoch jest na ustach wszystkich kibiców. Wszystko za sprawą jego finałowej próby. 148,5 metra zrobiło wrażenie. 31-latek z Zębu o 4,5 metra poprawił rekord Okurayamy i z pewnością na długi czas zapisał się w historii skoczni.

- Tego rekordu już nikt nie powtórzy. Sędziowie będą obawiać się o zdrowie skoczków, dlatego będą ich puszczać z niskich belek. Tymczasem, żeby skoczyć dalej niż Kamil trzeba byłoby teraz oddawać skoki z dłuższego rozbiegu - stwierdził Wojciech Fortuna, dodając. - Kamil, który dla mnie jest geniuszem, dysponuje takim potencjałem, że w tym sezonie jeszcze nie raz wysłuchamy Mazurka Dąbrowskiego po jego sukcesach.

Co warto również podkreślić, podopieczny Stefana Horngachera pewnie wylądował swoją rekordową próbę na 148,5 metra - To dlatego, że nie przestraszył się tej odległości. Nie cofnął się, tylko do końca walczył i z niskiej wysokości lądował. Gdyby się cofnął, to siadłby na nartach i podparłby skok - przeanalizował rozmówca WP SportoweFakty.

Zobacz także: Kamil Stoch niczym jak Adam Małysz w Willingen

Kibicuj polskim skoczkom w Pilocie WP (link sponsorowany)

To dobrze, że w skokach narciarskich są przeliczni za belkę i wiatr?

zagłosuj, jeśli chcesz zobaczyć wyniki

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×