W sobotę 9 lutego Andreas Stjernen przeżył chwile grozy. W serii próbnej przed konkursem drużynowym na skoczni w Lahti Norweg runął z wielkim impetem na bulę. Wszystko wyglądało koszmarnie i zdawało się, że 30-latek doznał poważnych urazów.
Szczęśliwie skoczek podniósł się z zeskoku o własnych siłach. Oczywiście zajęli się nim lekarze, jednak okazało się, że Stjernen nie doznał żadnych złamań i tylko się potłukł. Mimo wszystko sztab nie chciał ryzykować i skoczek nie wziął udziału w zawodach indywidualnych w Lahti, nie pojawił się także w Willingen.
Czytaj także: Tak Kamil Stoch skomentował drugie miejsce w Willingen
Teraz wychodzi na jaw, że upadek w Finlandii może wpłynąć na całą karierę zawodnika. Stjernen wyznał na łamach norweskich mediów, że być może wkrótce zdecyduje się ją zakończyć.
ZOBACZ WIDEO Trzeci weekend PŚ w skokach w Polsce? Hofer ocenił szanse
- Nie mam wprawdzie żadnych złamań po upadku w Lahti, ale wciąż odczuwam skutki tego upadku. Mam już 30 lat i mój organizm wolniej się regeneruje, boli mnie całe ciało, każdy mięsień - wyznał Norweg.
Dodał, że nadchodzące mistrzostwa świata w Seefeld mogą okazać się jego ostatnią wielką imprezą w karierze.
- Czuję, że zaczynam być już stary. Nawet jeśli w Seefeld stanę na podium, to może być to moja ostatnia wielka impreza, gdzie wystartuję w roli skoczka - podsumował Stjernen.
30-latek ma w swoim dorobku złoty medal igrzysk olimpijskich w Pjongczangu, srebrny medal mistrzostw świata i mistrzostw świata w lotach. Wszystkie wywalczył w zawodach drużynowych. Siedem razy stał też na podium konkursów Pucharu Świata, raz na jego najwyższym stopniu, 13 stycznia ubiegłego roku w Kulm.
Nas reprezentują nawet starsi. Trener będzie musiał pomyśleć nie tylko o dniu dzisiejszym, lecz również przyszłoś Czytaj całość